Tytułem wstępu pomińmy przyczyny zgagi. Mogą być różne. Skupmy się na tym, że po prostu stało się, zgaga jest i pali rurę jak cholera. Co zatem robić? Łykać tabletki? Pić zawiesinki? Uprawiać jogę? Iść na rower? Otóż NIE! Gdy pali zgaga, pożar należy gasić ŚMIETANĄ!
Śmietaną taką najzwyklejszą z najzwyklejszych. Taką, jaką daje się do zupy albo do mizerii. 12%, 18% – obojętne. Ma być świeża i już. Na zgagę trza wlać w siebie 2-3 łyżki stołowe śmietany prosto z kubka i rozkoszować się ulgą, jaką bardzo szybko to antidotum przynosi :) Lżejsze przypadki zgagi przechodzą już po jednej dawce śmietany, a cięższe tematy trzeba gasić na kilka razy (choć już pierwsza porcja śmietany przynosi ulgę).
Nie wiem, na jakiej zasadzie to działa, ale działa. Więc nie ma za co :) Dziękujcie mojemu koledze z pracy za przypomnienie mi o tym protipie. Kiedyś sprzedałem mu ten patent i dziś się zgadaliśmy, że u niego też śmietana zdziałała cud. Tak że… korzystajcie, jeśli już zajdzie taka potrzeba – czego oczywiście nie życzę. :)
Tylko ostrożnie, bo przy nietolerancji laktozy leczenie zgagi śmietaną trzeba poprzedzić porcją laktazy, żeby nie zafundować sobie kuku w jelitach :) Więcej o nietolerancji laktozy i sposobie radzenia sobie z nią napisałem tutaj.
A na kaca masz jakiś dobry patent? xD
Najlepszy z możliwych… :)
?? Czyli….
Nie pić tyle :)
W sumie to mi dziś w sklepie mignęła śmietana sojowa (jakaś do gotowania).
Fuj. Podobno cycki chłopom rosną od soi :D
Ja jem kotlety sojowe od xx lat i dalej jestem płaski jak moja pierwsza dziewczyna xD