Nie taki diabeł straszny – chciałoby się teraz rzec :) Baliśmy się z żoną o to, jak nasz niespełna dwuletni Jaś zareaguje na pojawienie się w domu siostrzyczki i jak odnajdzie się w nowej dla siebie roli starszego brata. Nasze obawy okazały się być przesadzone, ponieważ postawa Jasia po powrocie dziewczyn ze szpitala napawa nas dumą :)
Na kilka miesięcy przed terminem porodu coraz częściej rozmawialiśmy z Jasiem o tym, jak się zmieni jego świat po przyjściu na świat siostrzyczki. Że będzie jej starszym bratem, że będzie dla niej wzorem, że będzie pomagał się nią opiekować itd. Kiwał głową i po swojemu przytakiwał, ale ile faktycznie z tego rozumiał – trudno było nam ocenić. Staraliśmy się jednak nie zaniedbywać kwestii przygotowania go na moment powiększenia się naszej rodziny.
Jasiek lubi wieczorne czytanie książeczek o Kici Koci autorstwa Anity Głowińskiej. Co jakiś czas powiększamy nasz kiciokociowy księgozbiór i gdy znowu przyszedł czas na kolejne książeczkowe zakupy, przejrzałem pozycje na półce w poszukiwaniu tytułów, które na aktualny etap rozwoju Jasia wydawały mi się najciekawsze. I tak wpadła mi w ręce książeczka “Kicia Kocia ma braciszka Nunusia” (tutaj jedna ze znalezionych w sieci recenzji).
Zajrzałem do środka, pobieżnie przewertowałem kartki i z mocniej bijącym sercem polazłem do kasy. Czułem pod skórą, że ta książeczka będzie strzałem w dziesiątkę. I tak też było. Jaś z ogromnym zaciekawieniem oglądał obrazki i wsłuchiwał się czytane przeze mnie treści. Kiwał głową, pokazywał paluszkiem na brzuszek mamy Kici Koci, na wózeczek, łóżeczko i sprawiał wrażenie, jakoby wszystko co do joty rozumiał.
W końcu przyszedł pierwszy wieczór we dwoje. Łucja na noworodkowym z maleńką Martynką, a ja w fotelu z tęskniącym z mamą Jasiem. Obok nas stos książeczek z Kicią Kocią. Na pierwszy ogień wzięliśmy książeczkę o narodzinach Nunusia. Prawie każde przeczytane zdanie komentowałem, rozwijając je i omawiając w odniesieniu do naszej sytuacji. Że tak, jak mama Kici Koci urodziła Nunusia, tak mama Jasia urodziła Martynkę i tak dalej.
I tak w każdy wieczór, czasem po 2-3 razy tę książeczkę studiowaliśmy z Jasiem. Wydawał się wszystko rozumieć i ze spokojem słuchał moich odpowiedzi na jego pytające “Mama”. W końcu nastało to piękne, niedzielne popołudnie, kiedy pojechałem do szpitala odebrać moje dziewczyny :) Jaś z dziadkami czekał w domu.
Po przyjeździe w swoim własnym, czteroosobowym gronie przywitaliśmy się. Jaś był bardzo ciekawy dzidziusia, ale przy tym zachowywał się spokojnie. Wręcz był pod tym względem nie do poznania :) Zaglądał do kosza, w którym spała Martynka, ostrożnie próbował ją głaskać, a gdy przychodziła pora przewijania, to koniecznie chciał towarzyszyć przy tej czynności i pomagać w niej, jak tylko potrafił najlepiej.
Czasem mu przypominałem, że tak jak Kicia Kocia pomagała przy Nunusiu, tak teraz on nam pomaga przy Martynce. Kiwał na to główką ze zrozumieniem, co powodowało przypływ ogromnej dumy, radości i ulgi w nasze serca. Zuch chłopak! W dniu narodzin siostrzyczki skończył 21 miesiące, więc maleńki jeszcze i nie powie nam, na ile to Kicia Kocia przygotowała go tak pięknie do roli brata, a na ile były to nasze własne rozmowy, ale jedno jest pewne: z Kicią Kocią i nowo narodzonym Nunusiem oczekiwanie na siostrzyczkę i jej pojawienie się w domu odbyło się bardzo przyjemnie :)