Słuchasz o poranku: uspokaja. Słuchasz w ciągu dnia: otula i relaksuje. Słuchasz wieczorem: odpręża i wycisza. Słuchasz przed snem: uspokaja i usypia. Ta płyta spokojnie może utknąć w odtwarzaczu i zostać w nim już na zawsze.
Aga Zaryan “Księga olśnień”
Mam ją od paru lat, ale gdzieś mi się schowała wśród innych płyt i końcu o niej zapomniałem. Znalazłem ją niedawno, grzebiąc w płytotece w poszukiwaniu muzyki na dobranoc dla Jaśka. Idealna. Zastąpiła Wodeckiego, który wcześniej zastąpił Krawczyka. Ileż to można słuchać w kółko tego samego? No, Jasiek mógłby – szczególnie “Izoldę”, przy której najczęściej zasypiał :)
Teraz z głośników sączą się jazzowe dźwięki “Księgi olśnień”. Aga Zaryan jest świetna, a mi osobiście najbardziej podoba się w polskojęzycznym repertuarze. “Księga olśnień” taka jest, choć ma też swoją wersję po angielsku. Ot, ciekawostka :)
Uwielbiam słuchać tej płyty przed snem. Kilka razy zasnąłem przy niej jak niemowlę, choć nie miałem takiego zamiaru: chciałem tylko posłuchać w pozycji leżącej. I bach: nie wiem kiedy i odpłynąłem.
Teksty są genialne! Jak bajki na dobranoc. Zaskakujące. Skupiające uwagę, by zaraz ją rozproszyć. Idealne, by przed snem oczyścić głowę ze spraw codziennych i wypełnić ją światem opowiadanym w piosenkach. Do tego pulsujące dźwięki jazzu i wokal Agnieszki Czulak (prawdziwe nazwisko artystki).
Po milionkroć polecam “Księgę olśnień”. Znakomita płyta, która w pełni przesłuchana jest dopiero wtedy, gdy odsłucha się ją w całości o każdej porze dnia. I nocy.