Ciężki rozruch? Dużo pali? Możliwa przyczyna.

Tak mi się przypomniało, jak zaprzyjaźniony mechanik opowiedział mi historię pewnego klienta. Ów klient przyjechał do niego na warsztat sprawdzić rozrusznik. Bo wolno kręci, a w zimie to już w ogóle tak, jakby nie tylko nie mógł, ale nawet nie chciał.

Mechanik przyjął zlecenie i klient swoje auto zostawił na przywarsztatowym parkingu. Gdy przyszła jego kolej, majster wsiadł do fury, przekręcił kluczyk i… rzeczywiście. Silnik wystartował, ale w mękach, bólach i jękach.

I co się okazało?

Przytarta pompa wspomagania, walnięta rolka napinacza i jeszcze jakieś łożysko któregoś kółka na pasku osprzętu. To kombo stawiało tak duży opór, że rozrusznik nie tylko mordował się przy każdym rozruchu (nawet rozgrzanego już silnika), ale i sam silnik spalał jakieś 2-3 litry paliwa więcej, niż powinien, walcząc z tym dodatkowym oporem na pasku osprzętu. Aż dziw, że sam pasek to wytrzymywał, bo nowością pachnieć przestał już dawno.

Po wymianie uszkodzonych elementów silnik znowu zaczął odpalać leciutko, a spalanie spadło o wspomniane 2-3 litry na sto kilometrów. Właściciel samochodu nie miał pojęcia o tych uszkodzeniach, bo przecież wszystko działało i samochód jeździł. Że więcej palił? A kto go tam wie, ile faktycznie powinien. Poza tym na spalanie wpływa wiele czynników, np. opony, styl jazdy, zapchany filtr powietrza, a jemu to nie przeszkadzało za bardzo, bo przecież i ta na gazie śmigał.

Ot, taka ciekawostka na wieczór, bo dzieci już śpią i mam chwilę na głupoty :)

Subskrybcja
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze