Odłóż smartfon i żyj!

Tytułowe hasło zdobi przejścia dla pieszych w mojej miejscowości. To jakaś lokalna inicjatywa miejscowej młodzieży i pani sołtys, mająca na celu zwrócenie uwagi na bezpieczeństwo pieszych przechodzących przez jezdnię. Gwarancji bezpieczeństwa nie daje nawet przechodzenie na oznakowanym przejściu dla pieszych, jeśli oczy pieszego wpatrzone są w ekran smartfona, dlatego te napisy.

Piękna idea i trafione hasło. Trafione i uniwersalne.

Taka refleksja naszła mnie przedwczoraj, gdy siedziałem przy łóżeczku Jaśka i wpatrywałem się w niego. Uważnie obserwowałem jego mimikę, ruchy gałek ocznych skupionych na zabawce i pracę paluszków manipulujących przy niej. Nie wiem, ile trwało to moje skupienie się na dziecku, ale pewnie nie dłużej, niż kilkanaście przewinięć ekranu smartfona.

W tle widziałem żonę, która za nas dwoje czytała na telefonie jakieś rodzicielskie know-how. Pomyślałem sobie wtedy, że przecież ja też mógłbym wziąć swój telefon w rękę i zanurkować w internetach, skoro Jaś taki spokojny i sam się ładnie bawi.

I wtedy, z miejsca, niczym tępym obuchem, dostałem w łeb myślą, że oto właśnie mógłbym mrużyć oczy wlepiając wzrok w jakiegoś fejsa, w tym samym czasie tracąc ten piękny, bezcenny widok, jakim jest mój niespełna półroczny synek bawiący się pluszowo-gumową maskotką.

Za tydzień już nie będzie się nią bawił w taki sposób. Za tydzień jego dłonie będą sprawniejsze, ich ruchy bardziej precyzyjne… Mógłbym to przegapić, nie być przy tym siedząc obok, ale ślęcząc nad smartfonem.

Spojrzałem na żonę. Oto kobieta, którą kocham. Ona urodziła mi to wspaniałe dziecko. Jest tuż obok i razem z Jasiem stanowimy młodą, trzyosobową rodzinę. Zdrowi, szczęśliwi, mający i kochający się nawzajem. Poczułem, jak wezbrana gorąca fala szczęścia rozlewa mi się po sercu i znowu pomyślałem, że gdybym uwagę skupił na ekranie smartfona, a nie na otaczającym mnie świecie, to nie dostrzegłbym ani zabawy syna, ani nie miałbym wcześniejszej refleksji, ani też nie byłoby tej i kolejnych myśli, a rezultacie tego całego wpisu.

Gapiąc się w ekran smarftona, duchem byłbym nieobecny. Nie byłoby mnie tu przy żonie i przy dziecku, a jedynie swoim cielskiem usadowionym przy nich zatruwałbym im powietrze.

Przestałem się więc zastanawiać, gdzie w ogóle mój smartfon leży. Niech leży, gdzie chce. Teraz, przede mną, leży mój synek i odkrywa misia, swoje ręce i możliwości manipulowania nimi. Odkrywa smaki, zapachy, piękno i wielowymiarowość świata, od którego my, dorośli, uciekamy wpatrzeni w płaskie ekrany smartfonów.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
SpeX

Niestety, taka kolej rzeczy iż teraz wyniszczy nasz apokalipsa żywych zombi, reagująca jedynie na światło ekranów telefonów.