Bez sali weselnej ani rusz! Jej dostępność ma ogromne znaczenie przy ustalaniu terminu ślubu i wesela, a jej pojemność nie pozostaje bez znaczenia przy ustalaniu listy gości. Kiedy już decyzja zapadnie i umowę o wynajem lokalu przyklepią podpisy, można dać się porwać wirowi spraw organizacyjnych.
Tematów jest mnóstwo. Ważnych decyzji, szybkich decyzji, kolejnych decyzji wynikających z podjętych już decyzji, zdecydowanych decyzji, decyzji o tym, kto decyduje, zwalaniu na siebie decyzji, decyzji o niedecydowaniu, decyzji decyzji decyzji…
Bez gości nie ma wesela. O tym, jak zapraszaliśmy naszych bliskich będzie oddzielny wpis, a w tym podzielimy się wspomnieniami o powstawaniu zaproszeń na nasz ślub i wesele.
Jakie zaproszenie na ślub?
Zaproszenie musiało być takie, jak nasz ślub i wesele. Miało być spójne z całością, miało wpisywać się w klimat tego dnia, w dekorację, kolory, detale. Miało być jego wizytówką, pocztówką, miało zdradzać jakie będzie wesele.
Od początku wiedzieliśmy, że nasze wesele będzie eleganckie, z klasą, pozornie proste, ale niepozbawione różnych smaczków i detali, przemyślane i dopracowane.
Marzyliśmy o białej, eleganckiej sali i taka się znalazła, a kolejne kolory wesela odkryły się same, kiedy wybraliśmy nasz ślubny rydwan :)
Zaproszenie jak samochód
O wybieraniu samochodu do ślubu będzie oddzielny wpis. W tym już wybraliśmy: przeuroczy Fiat 500 w rewelacyjnym czerwonym kolorze i pięknym białym wnętrzu. Do tego doszedł odsuwany, biało-czarny dach “szachownica” oraz białe nakładki na opony.
Zatem biel wnętrza sali zgrała się z bielą wnętrza samochodu, a dopełniły ją czerwień i czerń. Te trzy kolory trafiły na zaproszenia i zostały z nami już do końca. I rzeczony samochód, który zdobi ostatnią stronę zaproszenia :)
Oryginalny, indywidualny projekt
Jak już wcześniej wspomnieliśmy, ważna dla nas była prostota, dlatego odrzuciliśmy wszelkie koncepcje z wycinankami, wyklejankami, formami 3d itp. Postawiliśmy na zwykłe, składane na pół, kwadratowe zaproszenia o wymiarach ok. 15 x 15 cm. Druk i bigowanie zleciliśmy miejscowej drukarni, a koperty na wymiar znaleźliśmy w popularnym serwisie aukcyjnym.
Projekt własny
Te nasze artystyczne i graficzne zapędy długo odbijały nam się czkawką :) Dużo czasu i energii zabrały nam wieczory spędzone na szkicach, dyskusjach, korektach, nowych koncepcjach i kolejnych poprawkach. Choć były momenty, w których zaczynaliśmy mieć dość pomysłu, by samodzielnie zaprojektować zaproszenia, to z perspektywy czasu nie żałujemy tego. Było warto, a satysfakcja przy wręczaniu gotowych zaproszeń – ogromna :)
Zaproszenie = ściąga
Na drodze organizacji dnia ślubu i wesela, rzeczy do ogarnięcia, decyzji i wyborów jest mnóstwo, a każdy kolejny krok wyznacza kierunek kolejnym. Nie mając koncepcji całości przy każdym kolejnym wyborze łatwo zabłądzić, nie wiedzieć co dalej. Nietrudno wtedy o niepotrzebne nerwy, przypadkowe wybory i nietrafione decyzje, z których późniejsze wycofanie się jest trudne i kosztowne.
Na bazie własnego doświadczenia możemy powiedzieć, że ustalenie kształtu i koloru całości już na samym początku oraz przelanie tego na wygląd zaproszenia było strzałem w dziesiątkę.
W tej całej karuzeli organizacyjnej wielokrotnie sięgaliśmy po nie przy różnych kolejnych dylematach. Wystarczyło spojrzeć na zaproszenie, by jego widokiem ułatwić sobie podjęcie kolejnej decyzji.
Pamiętam, jak ja brałam ślub, to nie było mody na indywidualne projekty. Były do wyboru tylko gotowe zaproszenia, które kupowało się w sklepie. Fajne są zaproszenia wykonywane na zamówienie.