Pieprzyć szczegóły!

Wiele zostało powiedziane na temat różnic między przeglądaniem zdjęć na monitorze, a oglądaniem ich w tradycyjnej, papierowej postaci i wyższości tej drugiej formy nad pierwszą. Można bronić (i to skutecznie) tak jednej, jak i drugiej opcji podziwiania fotografii, ale ja nie o tym.

W powiększeniu mogę analizować każdy piksel z osobna, podczas gdy papierowa odbitka wybaczy nawet niewybaczalny dla monitora szum. Zdjęcie w rozdzielczości jedenastu milionów pikseli mojego Olympusa pozwala zobaczyć to, czego nawet na miejscu nie widziałem. To taki fajny rodzaj zaskoczeń w stylu „Patrz, ale jaja! W tej łyżce odbił się dłubiący w nosie Rysiek, którego nie ma w kadrze”.

Kilka takich niespodzianek sprawiło, że coraz rzadziej sięgałem po dłuższe obiektywy. Szerszy zoom i nie jaśniej, niż f/5,6, aby przypadkiem czego nie zgubić. Po co? Po to, aby wyciąć 1/16 kadru i gdybać, co by dało zrobienie tego detalu dłuższym obiektywem?

Detale w fotografii
Detale w fotografii

Przecież wiem, co by to dało: detal przestałby być detalem, a stałby się motywem głównym. To by się stało. I wtedy łyżeczka z podobizną Ryśka dłubiącego w nosie byłaby wiodącym tematem, a nie jakimś drobiazgiem przyklejonym do ręki Wiesi, siedzącej przy stoliku na tarasie otoczonym pięknymi tujami, zza których nieśmiało zerka ognista kula zachodzącego słońca.

Po cholerę mam robić szerokie, wieloplanowe zdjęcia, myśląc ciągle o ich detalach? Przecież ja tych detali nie widzę! Że fajne niespodzianki, to jedno, ale czy dla niespodzianek nie lepiej będzie po prostu kupować Kinder Jajka? Albo chipsy z jakimiś wkładkami?

Cholernie rzadko zdarza się, aby jakiś niezauważony szczegół zawierał treść tak ważną, że aż tęgie głowy tego nie ogarną. Owszem, każde zdjęcie przedstawiające nietkniętą fotoszopem rzeczywistość ma wartość dokumentalną, którą docenią dopiero nasze dzieci i wnuki, ale do jasnej cholery! dokument można uprawiać legalnie, a nie jak kłusownik zasadzać wnyki każdym szerszym kadrem.

To, na czym winienem się skupić, to kompozycja linii i plam, a nie upychanie w kadrze elementów, które nie powinny mnie nawet interesować. Coś czuję, że pojawią się głosy, iż stracę swoją manierę wypatrywania różnych pierdół i fotografowania ich w szerokim kontekście. Nie, nie stracę! Ale po prostu przestanę unikać węższych obiektywów, jeśli otoczenie motywu nie będzie miało większego znaczenia. Poza tym nikt mi przecież nie broni zrobić kolejnego zdjęcia, tym razem budynkowi stojącemu obok ławki z taką fajną śrubką. Przecież aparat cyfrowy to nie aparat na kliszę, a dzięki dwóm zdjęciom będę miał i ładnie sfotografowaną śrubkę i fajnie uwieczniony obiekt obok. I wszystko będzie widać nawet na odbitce 9×13 cm.

Grunt, żebym o tym wszystkim pamiętał, a z tym bywa różnie: jest chwila, myśl, błysk, skacze puls i takie czy inne postanowienia biorą w łeb.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
erg

Są nawet całe serwisy internetowe trudniące się kolekcjonowaniem tego typu wpadek :) Zastanawiające jest to, że czasem starając się skupić na fotografowanym obiekcie nie dostrzegamy takich kwiatków ;)