Konopielka

Konopielka - opinia, recenzja
Konopielka

Obejrzałem film „Konopielka” powstały na bazie powieści Edwarda Redlińskiego o tytule tym samym. Jestem zachwycony! Książki nie czytałem, nie ocenię więc wierności tej ekranizacji, ale z tego, co mi znajomi mówili, film „Konopielka” jest jedną z najwierniej oddających treść książki produkcją filmową.

Jestem po wielokroć zachwycony! Ostatnimi czasy mam fioła na punkcie powojennych polskich filmów powstałych w czasach godła z orzełkiem bez korony. Najbliższe są mi te najnowsze, bowiem lata osiemdziesiąte pamiętam i dzięki filmom, których akcja dzieje się we wspominanym dziesięcioleciu, mogę do tych czasów powrócić i spojrzeć na nie raz jeszcze – tym razem okiem dorosłego człowieka. Znam i pamiętam zapach sklepów, poczekalni, restauracji i wielu innych popularnych miejsc przedstawionych również w filmach. Pamiętam, jak pchną kosmetyki i chemia gospodarcza z tamtych lat, wiem, jakie w dotyku są niektóre charakterystyczne przedmioty – wszystkie te wspomnienia wspaniale odżywają stymulowane przez obraz na telewizora ekranie.

Pamiętam też wieś, ale wieś nowoczesną; całkiem inną od tej, w której akcja „Konopielki” się dzieje. Taplary, bo tak się owa wiocha nazywa, jest zajebiście zacofanym miejscem na mapie Polski. Nie ma dróg, elektryczności, a mieszkańcy Taplar są niepoprawnie zabobonni i mają swoje własne i dziwne (z punktu widzenia cywilizowanego człowieka) zwyczaje, jak spożywanie posiłków ze wspólnej michy, wspólne koszenie pola sierpami, miast kosami…

Wieś żyje i wygląda, jakby czas się w niej zatrzymał w XIX wieku – lub nawet wcześniej. Pewnego dnia jednak do wsi zawitali państwowi ważniacy: jegomość z powiatu, wójt i uczycielka. Obwieszczają oni wieśniakom, iż państwo postanowiło zatroszczyć się o zapuszczone Taplary, mając w planach budowę drogi, elektryczności, meliorację podmokłych pól oraz zadbanie o edukację młodego pokolenia poprzez zorganizowanie podstawowej szkoły.

Głównym bohaterem filmu jest Kaziuk Bartoszewicz – młody chłop, którego rodzina, podobnie jak on sam – czytać i pisać nie potrafi. Ba! Nawet prawdziwego nazwiska swojego nie znają. Kaziukowi najwyraźniej w oko wpadła młoda uczycielka i już pierwszej nocy po wspomnianym spotkaniu z władzą wzięła i przyśnić się mu nago zdążyła. Następnego dnia chłop dowiaduje się, że dziewczyna zamieszka w jego chałupie, stając się tym samym kolejnym, po żonie, ojcu i synu, domownikiem. Za kwaterunek wpadnie mu też grosik do kiermany, ale czymże jest pieniądz wobec kobiety, która rozbudza zmysły?Film klasyfikowany jest jako komedia obyczajowa, ale ja bym z tym polemizował. Zakończenie absolutnie nie wyczerpuje definicji komedii, a wręcz przeciwnie: przeczy jej. Znajdą się pewnie też tacy, których „Konopielka” będzie nudzić lub zgoła okaże się być filmem zbyt ciężkostrawnym, by docenić go i obejrzeć z uwagą. Mnie to nie dotyczy, bowiem od pierwszych minut dałem się porwać, wsysnąć i przenieść w owe, w filmie przedstawione, miejsca i czasy. I zamierzam szukać kolejnych krajowych, leciwych filmów, które również taką podróż w czasie i przestrzeni mi zafundują. Jakieś takie pragnienie mam poznawać polską codzienność sprzed dziesiątek lat. Fascynuje mnie to.

„Konopielka”, jak wspomniałem, nie jest pełnoprawną komedią. Opowiada o obyczajach staroświeckiej, polskiej wsi i o mentalności ludzi w niej mieszkających. Film, choć z założenia lekki w odbiorze, w rzeczywistości budzi sporej wagi refleksję nad konfliktem postępu z tradycją. Ja sam do tradycjonalistów się nie zaliczam, ale w trakcie oglądania tego filmu mocno się zastanowiłem nad swoim podejściem do obyczajowej spuścizny przodków. Znaczenie tradycji, jako synonimu staroświeckości, w zderzeniu z postępem technologicznym, z nowoczesnością, może zyskać na wartości u kogoś, kto wcześniej jej nie dostrzegał. Dzięki „Konopielce” odbiorca (czytelnik lub widz) ma szansę zrozumieć, jeśli wcześniej nie ogarniał, jak wielką wagę dla starszych pokoleń mają zwyczaje, na których zostali wychowani. Trzeba wczuć się w kogoś, aby go zrozumieć i do tego też skłania „Konopielka”. Urzekło mnie to, myślę, że wielu młodym osobom pomoże zrozumieć osoby starsze i ich niechęć do nowoczesności.

Jako niesprawdzoną ciekawostkę dodam, że „Konopielka” jest bodaj pierwszym polskim filmem, w którym tak bezpruderyjnie pokazano scenę łóżkową. Były wcześniej cycki i pośladki, ale seksu bodajże nie. Jeśli się mylę – proszę o sprostowanie.

“Konopielkę” można obejrzeć w YouTube – link do części pierwszej :)

Subskrybcja
Powiadom o
guest

7 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
Jurgi

Tak, stare polskie filmy mają niesamowity urok. Ja bardzo lubię te starsze, jak „Szatana z 7 klasy” — niesamowity film, rewelacyjne aktorstwo, debiut filmowy Poli Raksy, bodaj też starego Damięckiego (w tym filmie jest jednym z siódmoklasistów!). Albo świetną adaptację Niziurskiego:
http://my.opera.com/Jurgi/blog/przygody-marka-piegusa-na-dvd
Późniejsze adaptacje jego książek nie mają nawer części tego uroku i klimatu, choć „Sposób na Alcybiadesa” jest bardzo niezły.

Marcin W

Konopielka jest świetna :)
Jeśli byłbyś zainteresowany to polecam też Siekierezadę (na podstawie Edka Stachury). Pojawia się tam kilka smaczków nawiązujących do Konopielki.

szuman

@[b]Jurgi[/b], “Szatan z siódmej klasy” i “SPONA” to w mojej pamięci przede wszystkim klasowe wypady do kina :)

@[b]Marcin[/b], “Siekierezadę” również mam w planach :) Film “Konopielka” tak mnie urzekł, że od razu wziąłem się za szukanie podobnych mu. Po nazwisku reżysera “Konopileki” trafiłem na (również jego) jego “Siekierezadę”, a Twoja rekomendacja jeszcze bardziej mnie zachęciła :) Oj, chyba utonę w starym, polskim kinie :)

Krzysiek

Ze starych filmów polecałbym np. “Czerwone i złote” – wprawdzie klimat ma toto inny niż “Konopielka”, ale w czarno-białe czasy przenosi jak najbardziej, poza tym, po prostu dobrze się ogląda.
Pamiętam też, że nawet mi się podobało “Prawo i pięść”, nakręcony na podstawie powieści Józefa Hena film, z którego pochodzi znana piosenka “Nim wstanie dzień” (to właśnie ją mruczały kiedyś żubry w reklamach piwa;]).

przemo

Ostatnio oglądam mnóstwo polskich filmów z ubiegłego stulecia. Nigdy za nimi nie przepadałem specjalnie (jako dziecko w tv oglądałem trochę zbyt poważnych/nudnych jak na mój wiek produkcji, o wojnie zwłaszcza) ale egzamin z Historii Filmu Polskiego się zbliża, więc nie ma wyboru. Lwia część kina polskiego to filmy o realiach wojennych i powojennych oraz komunistycznych, ale jeśli ktoś poszukuje filmów które w jakiś sposób “dotknęłyby” go i skłoniły do refleksji (jak ja) to z czystym sumieniem polecam twórczość Hasa i Konwickiego. “Pętla” Hasa z genialnym Holoubkiem robi wrażenie, a “Jak daleko stąd, jak blisko” Konwickiego miażdży, choć jest to film… Czytaj więcej »

Przemek

Czy ja wiem? niby pewnych elementów erotyki się wcześniej unikalo, mówimy o erotyce w normalnych filmach nie stricte…ale nie przesadzałbym z noatorskością, bezpruderyjnością i śmiałością Knopielskich scen, wręcz mogą rozczarować mocno kogoś, kto nie znał a słyszał co słyszał. Co do reszty zgoda. Takie twory w sztuce budzą skrajne emocje, nieraz słusznienieraz zupełnienie; od kitu po geniusz; powieść i film nie jest ani jednym ani drugim,a le są ważniejsze, niż się wielu przeciwnikom wydaje i lepsze.Mają swą wartość i swe miejsce, acz nie przesadzajmy.Ciekawych i bardzo sugestywnie odegranych nie przesadnie ale wiarygodnie, co dziś jest dużym problemem, scen jest trochę… Czytaj więcej »

PanMirek

Film rzeczywiście jest bardzo wierny książce. Należy jeszcze wspomnieć, że traktuje o rzeczywistości wiejskiej lat tuż powojennych. A jeszcze w latach siedemdziesiątych można było coś z “Konopielki” na polskiej wsi zobaczyć…