Rok temu mnie poniosło, dziś jest mi głupio

Przed rokiem, w swoim stylu i pod wpływem impulsu, skrobnąłem wpis na temat książki „Paktofonika. Przewodnik Krytyki Politycznej”. Było to po tym, gdy gdzieś w sieci przeczytałem niusa o tym wydawnictwie – tak mi ciśnienie skoczyło, że od razu dałem temu upust. Co mnie tak wkurzyło? Ano to, że na długo po śmierci Magika ktoś nadal na jego osobie i twórczości zamierza zarabiać. Magika uważam za geniusza, a z kolei Rahim i Focus bardzo mnie rozczarowali swoimi produkcjami solowymi i jako Pokahontaz. Pożegnalny koncert Paktofoniki w katowickim Spodku jeszcze strawiłem – niech się pożegnają i zamkną rozdział, za którego głównego autora uważam Magika. Jednak dalsze żyłowanie tematu Magika cholernie mnie wkurzyło (dyplomatyczna wersja: wzbudziło moją najgłębszą dezaprobatę).

sprostowanie
screen feralnego wpisu

Na blogu piszę subiektywnie, językiem swoim i raczej potocznym; w takim też tonie utrzymany był wpis krytykujący pomysł na książkę „Paktofonika. Przewodnik Krytyki Politycznej”. Czułem, że czytających może to sprowokować do dyskusji, ale za bardzo pojechałem po bandzie. Dziś, po roku od publikacji tamtego wpisu i po ponownym przeczytaniu go, przyznaję Maciejowi Pisukowi rację: przesadziłem i szczerze za to przepraszam.

Maciej Pisuk jest autorem wspominanej tu książki o Paktofonice. Pod moim wpisem krytykującym jego dzieło zostawił komentarz, w którym wytknął mi moje grzechy. Przeczytałem swój wpis jeszcze raz – na zimno – i przyznaję Maciejowi rację. W emocjami napędzanym potoku myśli nie ważyłem słów, zapędziłem się i rzuciłem kilka zdań, których napisać nie powinienem. Mea culpa, biję się w pierś. Nie zamierzam się z nikim kłócić i bronić się, że taki mam styl pisania, a taki arsenał epitetów, bo przecież nikt nie ma obowiązku znać mojego pióra i klimatu pisania. Ci, którzy znają, to znają, a ci, którzy z moimi wpisami mają styczność po raz pierwszy, mogą nie odebrać mojego przesłania tak, jak bym sobie tego chciał.Wpis o książce „Paktofonika. Przewodnik Krytyki Politycznej” leci do kosza. Nie edycja i poprawki (z 2/3 tekstu byłoby do wymiany), a delete. Tak będzie dla wszystkich najlepiej, także ze względu na chęć zadośćuczynienia poszkodowanym moim niewyparzonym piórem. Trudno w to uwierzyć bacząc na feralny wpis, ale wyszedł on ostrzej, niż zamierzałem. Chciałem zjechać pomysł, a wjechałem na innych. A wystarczyło trochę odczekać i nieco pomyśleć. Przepraszam więc pokrzywdzonych raz jeszcze i… dzięki :)

Dzięki tej historii mam okazję stać się lepszym; dostałem bodziec, aby popracować nad sobą w kwestii przenoszenia emocji na klawiaturę. Człowiek uczy się przez całe życie i tym więcej wiedzy i umiejętności posiądzie, im więcej potknięć zamieni na pożyteczne wnioski.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

5 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
blurppp

Nie jestem specem od hip hopu , o paktofonice bardziej słyszałem niż ich słuchałem ale podziwiam cie za umiejętność powiedzenie zbłądziłem

IvAn

Szacunek za samokrytykę. Ja chyba bym tak nie potrafił.

corell

wujek Google dalej to trzyma w historii. w sumie to dobrze, bo już nie pamiętałem za co chcesz przeprosić.

Jurgi Filodendryta

Szacunek, bo żeby umieć przeprosić, trza mieć honor, zatem dedykuję Ci ten stary bazgroł:
http://my.opera.com/Jurgi/blog/2008/10/16/nie-mialem-racji-panowie

szuman

@[b]Blurppp[/b], [b]IvAn[/b] i [b]Jurgi[/b], trzeba umieć czasem dumę schować do kieszeni, szczególnie jeśli jest to słuszne. Szkoda, że dla wielu to niewykonalne, a gdy już są zmuszeni powiedzieć “przepraszam”, to robią to w taki sposób, że za te przeprosiny chciałoby się ich w mordę strzelić.