Mój ostatni weekend czerwca

garnitur
Ubrać gajer, to jak stracić twarz…
…dosłownie ;)

Że też se śfagier wymyślił chajtać się na drugim końcu Polski. W dodatku w przyszły weekend. Mógł wymyślić jeszcze głupszy termin, ale tego nie zrobił – i dobrze. 27 czerwca można wybaczyć, a w perspektywie szkód, jakie potencjalnie mógł poczynić żeniąc się np. w jakąś piłkarską sobotę, należą się mu pochwały. Termin zatem uznaję za ostatecznie znośny, choć dziś bardziej na rękę byłoby mi, gdyby całe te zaślubiny odbyć się miały tak ze dwa tygodnie później.

Zdecydowanie mniej mi się podoba miejsce dżamprezy. Ja nawet nie wiem gdzie to jest! Ponoć w jakiejś małej miejscowości koło Piły, skąd pochodzi jego połowica. W rodzinnych kuluarach mówi się, że nie tam, tylko gdzieś indziej. Nie dopytuję o szczegóły, bo i tak żadna precyzyjniejsza wiedza nie zmieni jednego przerażającego mnie faktu: wyjazd w piątek o 4 rano!!! Pobudka, za przeproszeniem, wcześniej. Litości! Przecież ja o tej porze dopiero kładę się spać! Nie wyśpię się, cholera, a jeszcze ta długa podróż gdzieś w cholerę na zadupia, których nazw nawet spamiętać nie potrafię… Ameno.

W ten weekend kiszę zadek w domu. Nikt mnie nigdzie nie wydrze! Nie ruszam dupy na żadne wianki, ni festyny familijne odbywane pod czułym patronatem jego ekscelencji proboszcza. Nie ma mowy! Dwa poprzednie czerwcowe weekendy pogoda zjebała, tak że ten chcę spędzić tutaj, choćbym w kroplach padającego deszczu wypatrywać miał słońca. Ten weekend jest mój i jeśli już gdzieś wybędę, to do Draqa obczaić jego Leoparda, bo se kupił, skubany. Lansuje się teraz na GG w statusach, ale w końcu Maczek jedną z ostatnich rzeczy, jakich człek winien się wstydzić :) Ciekaw jestem, jak mu to cacunio działa. Też swego czasu chorowałem na makówkę, ale przeszło mi – choć niewykluczone, że po oględzinach draqowej znowu mi się odmieni ;) Na razie jednak uparcie tkwię przy swoim.

Jutro zjawi się u mnie kurier. Telefon mi weźmie. E75 Nokię. Szkoda trochę, ale co zrobić: taka była umowa. W Polsce nikt nikomu telefonu nie sprezentuje, choćby sam producent. Smycz i długopis najwyżej, a i o to czasem trzeba się upomnieć. Dobrze, że na podobnych warunkach nie testowałem niczego do jedzenia ;)

Wesele :/ To oznacza ni mniej, ni więcej, że będę musiał w gajer wskoczyć! W kant, krawat i klakier!!! I ciemne skarpety kupić! A do skarpet garnitur, koszulę i krawat, bo stary garniak mole zjadły, koszula po tylu latach jest już raczej niemodna, krawat do niej się skurczył, a ostatnich garniturowych skarpet nawet nie potrafię sobie przypomnieć. Mogły być ciemnoszare. O, spinka do krawatu jeszcze się ostała, ale wygląda tak, że chyba kupię nową.Tak mi dobrze szło unikanie garnituru, a tu Zonk… Na przestrzeni ostatnich 3-4 lat tylko dwa razy miałem na sobie portki uprasowane w kantkę: pierwszego z tych dwóch razów już dokładnie nie pamiętam (po co i kiedy), ale drugi miał miejsce zeszłego lata. Wtedy to na dupę wsunąłem w kant prasowany spodzień, a na stopy wzułem parę skórkowych butów na męskim obcasie. I na tych dziwactwach poprzestałem, bo koszulę do tego ubrałem już bardziej normalną: guziki, kołnierzyk, ale z wyszywanym wzorkiem i ogólnie w lekko sportowym stylu.

Odzwyczaiłem się, bo dawniej – o czym ciągle mi moja luba przypomina – nie miałem oporów przed wskakiwaniem w krawat i paradowaniem w nim na zupełnym lajcie. Swego czasu nawet dla samej beki, w środku tygodnia, ubierałem się elegancko, wkręcając innym, że jakieś uroczystości są. Ale stare czasy minęły, a ja do tego stopnia do wygody noszenia „swoich” ciuchów się przyzwyczaiłem, że chyba przydałby mi się teraz jakiś przyspieszony kurs noszenia kantki – koniecznie prowadzony przez psychologa.

Zatem po niedzieli szybki rajd po sklepach – im bliżej wyjazdu skompletuję ten kaftan, tym lepiej dla mnie. Po weselu gajer wyląduje u moli, niech mają – przynajmniej im się na coś przyda. Dla mnie weselne placki i wóda, a dla nich z wesela wdzianko. Żeby jeszcze chciało mi się tam jechać :/ Długa podróż, upał, komary… najbliższy weekend jest mój! Tylko mój!

Subskrybcja
Powiadom o
guest

11 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
Grzybu

Szkoda trochę, że telefon zabierają, bo z pewnością dobrze się z nim bawiłeś. Szkoda także, bo skończyłeś o nim pisać, bo ciekawie się czytało o tej komie. A co do garniaka to nie narzekaj. Ja osobiście ostatnio to prawie cały czas w nim chodzę. No wiesz koniec roku i te wszystkie fekusze i tak dalej. A co do wesela to przecież fajna sprawa. Życzę dobrej zabawy. Ale trzeba wstać :/ Bywa i tak; odeśpisz w innym terminie.

szuman

@[b]Grzybu[/b], będąc mniej więcej w Twoim wieku lubiłem wskakiwać w garniak, ale wierz mi, że teraz niczego sobie bardziej nie cenię od wygodnych ciuchów i butów.

Wesele? Malutkie będzie i w nieco innej formie, niż tradycyjnie. Mimo wszystko dziękuję, na pewno na miejscu będę starał się znaleźć jak najwięcej pozytywów :)

Jakub Milczarek

Szuman, jeśli nie masz pomysłu i planów na weekend, to zapraszam z nami na krajoznawczy lekki spacer: Kielce (Karczówka) – Chęciny http://www.milczarek.eu/2009/06/kielce-karczowka-checiny/

przemo

Garniaka jak ognia unikam. Kiedy jest sesja wskakuję co najwyżej w marynarkę do tego dżinsy -tak na luzie, niezobowiązująco w amerykańskim stylu (no może bez trampek). Co do wesel, pogrzebów itd itp – też unikam ich jak mogę. Sam nie zamierzam wyprawiać nigdy nic hucznego bo nie lubię robić hucpy dla gawiedzi – moja uroczystość będzie prywatna i kameralna – tylko dla naprawdę najbliższych przyjaciół, z szerokim ominięciem kościoła i bez ściągania rodziny z wszelkich zakątków kraju. Raz byłem na prawdziwym wiejskim weselu i powiem że w życiu się tak nie nastukałem jak wtedy. Ale teraz wódki nie piję, co… Czytaj więcej »

krzychu81

Ja byłem na weselu w zeszły weekend. We Wrocku (z Pragi jakieś 300 km). Zabawa była przednia jedzenie również, więc jestem zadowolony. Tego typu imprezy to od czasu do czasu fajna sprawa. Choć na jesień czeka mnie ślub aż w Gdańsku i czuję, że tak wesoło już nie będzie… A co do garnituru, to – choć oczywiście także preferuje jeansy, koszulkę i sportowe buciki – nic przeciwko niemu nie mam. Chodzę tak ubrany choćby do pracy (niekiedy bez marynarki). I jest tylko jedno ALE. Nigdy nie założyłem, nie zakładam i nigdy nie założę (a przynajmniej mam taką nadzieję) krawata!!! No… Czytaj więcej »

elgo

Spinka do krawatu? To było chyba wieki temu – ale nie jestem na topie z modą więc może sie mylę?!
Takie imprezy to fajna rzecz, oczywiście jezeli masz drivera i ciekawe towarzystwo

Jagbyś

a Ty się tam Szuman szykuj. Za dwa tygodnie tzn. 4 Lipca jadę na wesele do kuzynki :P. Zgadnij gdzie? Do Dębicy! Może na blogerskie piwo się wyskoczy, co Ty na to?

szuman

@[b]Jakub Milczarek[/b], dzięki za zaproszenie, ale ten weekend naprawdę zamierzam zmarnowac na nicnierobienie :) Za to może zawitam w świętokrzyskie w okresie wakacji – jeszcze nie zdecydowaliśmy, gdzie spędzimy ulop ;) @[b]Przemo[/b], cholernie podobne podejście mamy do tematu ślubu :) moje wesele na pewno będzie malutkie i na pewno większość zaproszonych gości stanowić będą przyjaciele (po prostu) i na pewno będzie oryginalne w formie. Niestety, ominięcie kościoła nie jest tak łatwą sprawą, jakby się chciało, żeby było. Moja babcia (jedna i druga) chyba nie przeżyłaby tego, że tak bez boga i kościoła ślub i chocby z tego powodu gotów jestem… Czytaj więcej »

Blog Szumana

Czegoś takie w życiu nie widziałem. Nigdy nawet bym nie pomyślał, że coś takiego będzie mi dane przeżyć. Jutro daleki wyjazd na wesele szwagra, ale emocje temu towarzyszące zeszły na drugi plan. A propos planów, to przed wyjazdem chciałem popełnić kilka i

nata

super blog

Janek

Niestety garniak to nie dla mnie. Zawsze upija, zawsze odstaje, ZAWSZE są z nim problemy. Poza tym jak mam garniak to wydaje mi się, że wszyscy się na mnie gapią :)

PS. fajny blog :)