Gdybym był piłkarzem, to pewnie marzyłbym, aby móc zagrać przed taką publiką. Fanatyczni, rozśpiewani, zakochani w futbolu i swojej drużynie. Nie no, nie znam ich, ale takie wrażenie na “dzień dobry” sprawiają :) Obejrzałem filmik z ich dopingiem, przejrzałem kilka innych i postanowiłem w publicznym prywatnym miejscu, jakim mój blog jest, pochwalić ich i zaprezentować ich fenomenalny śpiew. Bo to jest śpiew, a nie pobąkiwanie i wydzieranie się made in Poland.
Tak chwalę i chwalę, a nie zdradziłem jeszcze kogo tak chwalę. Zatem: chwalę kibiców San Lorenzo, trzynastokrotnego mistrza Argentyny – klubu założonego dokładnie 100 lat temu w Buenos Aires :) Jego kibiców można nazwać kibicami, a ich doping dopingiem. Stadionik też mają niczego sobie: Estadio Pedro Bidegain o pojemności 43,5 tyś miejsc :) Pomyślcie sobie, że tyle gardeł śpiewa tą piosenkę (bo tak właśnie jest: cały stadion się bawi).
Jesteśmy daleko za nimi, a ja osobiście jestem pod wielkim wrażeniem :)
Na koniec garść linków:
Oficjalna strona klubu San Lorenzo
San Lorenzo w Wikipedii
w Ameryce Płd. taki doping to nic nadzwyczajnego. Ciekawe czy dożyjemy takiego dopingu na naszych stadionach bo póki co najlepiej brzmi hymn Polski ;)
coś pięknego… filmik robi wrażenie a co dopiero zasiąść razem z nimi na trybunach…
Niestety u nas na mecze przychodzą chuligani zamiast kibiców więc nie ma co liczyć… Swoją drogą zawsze zastanawiał mnie fakt, że nie żal im biletów po to by sobie twarze przemodelować :D