Między wierszami

Otrzymałem oferty kupna dwóch różnych domów: jeden z nich to skromny, ale przytulny domek parterowy ogrodzony niewielkim płotem z prostą furtką, a drugi z nich, to wielka, niedokończona i częściowo zdewastowana willa, jednak z piękną fasadą. Ceny prawie takie same, ale w innej walucie. Dodatkowo droga prawie taka sama, o czym przekonałem się, gdy wybrałem się obejrzeć obydwie nieruchomości.
Widziałem budynki na zdjęciach – ładne, w moim typie, każdy z nich miał to coś, dzięki czemu mógłbym się czuć od początku, jak u siebie. Byłem gotów zarówno ciężko pracować nad willą, jak i pomóc małemu domkowi zyskać nowy blask. Każdy z nas marzy, aby jego gniazdko było najlepsze na świecie. Podobne marzenia mają samotni szukając tej najwspanialszej w świecie drugiej połówki, podobnie sportowcy, z których każdy chciałby rozwijać sie pod okiem najlepszego na świecie trenera. Ale każdy z nas jest inny, każdy ma inne preferencje, więc sam opis i zdjęcia mi nie wystarczyły. Postanowiłem z bliska przyjrzeć się domostwom.

W pewnym momencie w lusterku wstecznym zauważyłem wydłużający się sznurek samochodów jadących w tym samym kierunku, w którym zmierzałem i ja. Zatrzymałem się na rozstaju dróg: lewa prowadziła do willi, a prawa do parterowego domku. Zastanawiam się, w którą najpierw skręcić, ale w podjęciu decyzji przeszkadzają mi kierowcy samochodów stojących za mną, raz po raz naciskając klaksony dawali ujście swojej irytacji z powodu przymusowego postoju przez jakiegoś kretyna, który miast jechać – stoi.

Stojący gdzieś w połowie tej niecodziennej karawany samochód zjechał na przeciwległy pas i zaczął wyprzedzać rząd stojących pojazdów – z moim na czele. W jego ślady poszli inni kierujący. Ryk silników, klaksonów i kierowców wymyślających sobie od najgorszych zdawał się być mechaniczną lawiną, która zaraz zmiecie mojego fiacika. Ruszyłem i bez namysłu skręciłem w prawo. Dokąd ta droga prowadzi? Aha, do niewielkiego domku…

Pozostali kierowcy skręcili w lewo i na równej, prostej drodze przepychali się jak ludzie do wyjścia po zakończeniu mszy świętej. Zatrzymałem się na wyboistej dróżce prowadzącej do małego domku i obserwowałem ten wyścig do willi. Co oni w niej widzą? Pewnie tak jak ja znaleźli ogłoszenie… No tak, skoro wszyscy (poza mną) wybrali wielki budynek, to pewnie mają rację. Wnętrze dokończą wedle własnego gustu i będą mogli czuć się panami, będą mogli błyszczeć podczas wielkich przyjęć organizowanych kiedyś w swoim nowym, pięknym i przede wszystkim wielkim domu. A ja? W wyścigu do willi jestem spalony, więc… oglądam się jeszcze raz w kierunku willi i ruszam. Droga wyboista, pewnie więcej pieniędzy będzie trzeba włożyć w drogę dojazdową do małego domku, niż w prace remontowe w tym wielkim.

Na miejscu stwierdziłem, że ten niepozorny domek ma całkiem przyjemne wnętrze. I ma duszę, ma to coś, że nie czuję się tu tak całkiem obco: w tym domu jest życie, którego nie spodziewałbym się znaleźć w wielkiej, pustej willi, w której nikt jeszcze nie mieszkał. Tutaj przytulnie, domowo – całkowite przeciwieństwo pustki czekającej na końcu lewej drogi. Ktoś nade mną czuwa :) Choć sporo będę musiał się namęczyć, by droga do tego uroczego gniazdka była prosta, to już czuję radość na samą myśl o… tak, koszenie trawy zajmować będzie nie więcej, niż jedno popołudnie, napraw i remontów nie będzie wiele, bo niby co się ma w tym niewielkim domu zepsuć? Będę mógł sam wszystko robić.. Pokocham ten dom. A willa? Bardzo reprezentacyjna, ale czy tylko moja? Czy przy wynajmowaniu ekip remontowych, pomocy w domu i ogrodzie nie będzie to więcej wynajem niż własność? Z punktu widzenia notariusza willa byłaby moja, ale ciągle ktoś obcy musiałby się kręcić, żeby dom mógł mi służyć i bym nie był zmuszony kiedyś zrezygnować z niego.

Gdzieś tu jest sens. Między wierszami…

Subskrybcja
Powiadom o
guest

5 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
Halszczak

Oj Braciszku ;-) , nie kupuj Ty chałupy skoroś (tak myślę) się w bloku wychował, ciężki to kawałek życia i to bardzo. Wiem co mówię, bo od kilku… hmmmm… dziesięciu lat w chałupie mieszkam i wiem co to znaczy :D

Lenka

nie wiem co ma sie kryc miedzy tymi wierszami ale ja bym wybrala tem malutki domek :D

yokashima

sens gdzieś między wierszami jest…za głęboki by go komentować bardziej dociekliwie ;-)
skuszę się jedynie napisać, że “przenośnia” to twoja mocna strona w textach ;-) pozdrawiam

Artur

oj ciężki kawalek chleba, ALE WŁASNY!!!
małe domki mają WIELKI urok. WIEM BO MAM!!! ;) :)

szuman

otóż to! “ciasne, ale własne” :)