Talent dziecka vs. rodzice

Który rodzić nie marzy o utalentowanym dziecku? No który? Chyba wszyscy pragną, aby ich dzieci były uzdolnione i na bazie tych zdolności budowały swoją przyszłość. Tylko którzy z tych rodziców – będących „na tak” talentom dzieci – są gotowi, by pomagać te talenty pielęgnować i rozwijać?

Tak się tylko zastanawiam, na ile marzenia o uzdolnionym dziecku wynikają z własnego niespełnienia rodziców. Ile tych rodzicielskich marzeń rodzi się z faktu, że rodzice nie zrealizowali się w swoich pasjach, nie rozwinęli zainteresowań i nie osiągnęli żadnych sukcesów w swoich dziedzinach? I po latach, gryzieni uczuciem niespełnienia, oczekują, że to ich dziecko za nich samych zostanie tym, kim sami nie potrafili zostać.

Talent? A po co?

Zdolności dzieci i tendencja do blokowania ich talentów przez rodziców może w danej rodzinie przechodzić z pokolenia na pokolenie. Może to być tak, że rodzice, mniej lub bardziej świadomie, blokują talenty swoich dzieci, gdy te nie pokrywają się z dziedzinami, w których nie spełnili się rodzice. Albo nie pokrywają się z ambicjami i wizjami rodziców, którzy już zdążyli zaplanować życiową ścieżkę swoich dzieci.

A może to tylko zwykły brak wyobraźni u rodziców? Ich krótkowzroczność i wąskie horyzonty? „Ty muzykiem? Wybij to sobie z głowy! Z grania nie wyżyjesz! Idź do budowlanki, jak twój łojciec i stryj Heniek” – i tu można wkleić gębę nosacza :). “Albo graj sobie na jakimś instrumencie, żeby ciotki podziwiały, a później pójdziesz do tego technikum, co już upatrzyliśmy ci”.

Zabójcą wrodzonego talentu dziecka może też być rodzinna tradycja, wedle której rodzinny fach musi być przekazywany z ojca na syna lub z matki na córkę. Bo to taka tradycja rodzinna, bo rodzinna firma, którą założył pradziad, przejął dziadek, po nim ojciec, a teraz kolej na kogoś z najmłodszego pokolenia.

Generalnie rzecz biorąc, zdolne dzieci są po prostu zdolne i poradzą sobie chyba ze wszystkim, z czym przyjdzie im się zmierzyć. Tylko czy to jest ich droga do szczęścia? Czy takie dziecko marnując swój największy talent może czuć się w życiu do końca spełnione nawet wtedy, gdy z sukcesami realizuje inny plan swojej rodziny?

Hmmm…

Moim marzeniem również są utalentowane dzieci i wydaje mi się, że jestem gotowy na wspieranie ich w rozwijaniu swoich zdolności. Tylko… no właśnie: wydaje mi się. Przecież nie wiem jeszcze, z jakim talentem przyjdzie mi się zmierzyć i czy ten talent nie przerośnie moich najlepszych rodzicielskich chęci? Finansowo, organizacyjnie czy jakkolwiek, albo czy zwyczajnie i po prostu wystarczy mi na to energii?

Jednego jestem pewien: będę się starał swoje dzieci wspierać. Wiem, jak to jest zmarnować talent. Choć pogodziłem się z tym i spełniam się w innych dziedzinach, to chyba do końca życia nie przestanę gdybać nad tym, co by było, gdybym poszedł tą drogą, którą wskazywał mi pierwszy, chyba najmocniej widoczny talent.

Na koniec dodam, że do napisania tego wpisu zainspirowała mnie historia chłopca, któremu trafił się talent w pakiecie z super rodzicami i szczęściem :) Świetna historia. Przeczytajcie: KLIK.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze