Ogłaszam erę piwa bezalkoholowego

Gdyby ktoś roku temu powiedział mi, że przesiądę się na piwo bezalkoholowe, to zabiłbym go śmiechem. Gdyby ktoś pół temu powiedział mi, że piwo bezalkoholowe polubię, to chyba sam umarłbym ze śmiechu.

A jednak… Im bliżej było terminu porodu, tym rzadziej w mojej lodówce gościło piwo. To tradycyjne. Ostatnie dwa tygodnie przed terminem, to już w ogóle spałem w butach (taka metafora – pozdro dla kumatych) w trzeźwości, jakiej nie powstydziłby się ten malutki człowieczek, na którego przyjście w takim napięciu czekaliśmy z żoną.

Mój stary, dobry kumpel, z którym niejedno posiedzenie skończyło się porządnym kacem, ze trzy lata temu sam został ojcem. Podczas rozmowy o moim zbliżającym się ojcostwie powiedział mi coś, co w pierwszym momencie zabrzmiało jak kiepskiej jakości żart: “kup sobie piwo bezalkoholowe, dobre jest.” Po czym wymienił kilka piw, które sam poleca.

W sklepie

Z mieszanymi uczuciami stanąłem przed regałem z piwami, omiatając go wzrokiem w poszukiwaniu niebieskich etykietek i dwóch zer na nich, oddzielonych przecinkiem. W końcu wybrałem kilka buteleczek i poczłapałem do kasy. Kupione. “Nikt nie patrzył?”

W domu

W domowym zaciszu zacząłem degustować. Po jednym co wieczór, bo przecież nie mogę się narąbać, gdyby przyszło mi nagle jechać z żoną na porodówkę. Tak, wiem: bezalkoholowe. Jednak gdy człowiek ma już w pamięci zakodowane, że ten smak, aromat i bąbelki zawsze w pewnej większej ilości wiążą się z takim, a nie innym stanem, to i tak sięgając po kluczyki do fury przypomina sobie, że przecież nie może jechać, bo pił piwo.

Dobre, kurde!

Większość z zakupionych piw nie przypadło mi do gustu, ale kilka tytułów siadło tak, że z przyjemnością do nich wracam i za ich sprawą już wcale nie brakuje mi obecności etanolu w kuflu. Serio. Piwo bezalkoholowe nie tylko może być, ale jest zajebiste!

Jeśli kochasz ten piwa smak, uwielbiasz ten piwa aromat, chcesz sobie dobrze pobekać i solidnie przepłukać nerki, to bierz bezalkoholowe piwo, wypij go nawet zgrzewkę i przez cały czas ciesz się światłością umysłu, której w trakcie picia nie ubywa!

To jest piękne!

Trzymam kciuki za rozwój tego segmentu rynku. Niech powstają pyszne piwa, jak Miłosław Bezalkoholowe IPA czy choćby Lech 0,0%. Heineken też jest ok, ale z puszki jakoś tak gorzej smakuje, niż z butelki. Inne piwa jeszcze testuję i na razie nie trafiłem na godne zapamiętania i powrotu. Miłosław, Lech, Heineken w butelce – te już bierę w ciemno.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

4 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
Marek

Mnie to osobiście nie dziwi… :) Jedni lubią gasić pragnienie pepsi a inni wolą smak piwa. Piwo BA jest nadal piwem i można je pić ze smakiem. Niestety wielu ludzią bezalkoholowe kojarzy się tylko z takimi wynalazkami jak karmi, ale to już niedługo… :)

lepsuch

LudziOM xD a co do gaszenia pragnienia to pepsi z ilością cukry na poziomie ponad 1/4 nie za bardzo się nadaje. Najlepsza jest czarna herbatka albo kompot. oczywiście bez cukru xD

PAWEŁ

Oszalałeś? Piwo bez alkoholu to jak kawa bez kofeiny albo seks samemu ;-)

szuman

Ciekawe porównanie – to drugie ;)