Uniroyal MS Plus 77 – fajne opony na polską zimę

Od momentu publikacji ostatniego regularnego wpisu do mojego niedawnego powrotu zmieniło się u mnie bardzo dużo. Również to, że się na stałe zmotoryzowałem.  Nie zmieniła się za to moja chęć do recenzowania różnych produktów, jeśli tylko jakiś poznałem i wyrobiłem sobie na jego temat jakąś opinię :)

Jesienią ubiegłego roku stanąłem przed wyborem nowych zimówek. Korciły Frigo 2, które bardzo dobrze spisują się na śniegu, ale na mokrej i suchej nawierzchni ponoć dupy nie urywają. Nie miałem okazji jeździć na nich, opierałem się jedynie na opiniach innych użytkowników, a do zakupu właśnie ich gnał mnie patriotyzm konsumencki – i to ten najbardziej lokalny, bowiem w mojej mieścinie te opony produkują.

Uniroyal MS Plus 77

Internety poszły w ruch i po lekturach kolejnych testów, zestawień i recenzji opon zimowych łeb robił mi się coraz większy. W końcu podjąłem decyzję: biorę Uniroyal MS Plus 77. Rozmiar 195/65/R15. Jak ulał na stare alusy.

O wyborze tych właśnie opon zdecydowały przede wszystkim opinie o ich genialnym zachowaniu na mokrej nawierzchni: w deszczu, w kałużach i w błocie. Super odprowadzanie wody (i całej tej drogowej chlapy) przekładające się na super przyczepność było tym argumentem, który przekonał mnie do zakupu tychże opon. Średnia półka ogumienia, jednak na tyle zacny produkt, że jego oddech na plecach mogą czuć gumki pozycjonowane w kategorii Premium. Chyba… Przynajmniej ja w to wierzę :)

W deszczu

Uniroyal to w ogóle jakieś takie deszczowe kapcie. Zawsze z tą parasolką na boczku, więc i na polską zimę – z roku na rok rzadziej śniegiem, a częściej błotem i wodą stojącą – idealne. Czy faktycznie?

Pierwsza trasa na tych oponach była nad Solinę. 3-4 stopnie powyżej zera, mokry asfalt, siąpiący deszcz, to z górki, to pod górkę, do tego mnóstwo zakrętów. Jechało się bardzo pewnie, jak po szynach, toteż zasuwałem sobie. Dwie duże kałuże przy tym zaliczyłem: pierwszą z odrobiną niepewności przy wjeździe, ale drugą już z frajdą obutego w gumiaki dzieciaka bawiącego się w deszczu :)

Fajne uczucie towarzyszyło mi, gdy opony mocno i zdecydowanie wgryzały się w wodę, cały czas przy tym utrzymując kontakt z asfaltem. Towarzyszył temu tylko głośniejszy szum wody. Bajka.

Na śniegu

Przyszedł w końcu czas na trasę w Beskid Niski. W którąś niedzielę z kumplem fotografem postanowiliśmy pojeździć po tamtejszych zadupiach w poszukiwaniu zimowych obrazków, których u nas brakowało. Wyjechaliśmy zaraz po świcie, a już po kilku godzinach zaczęło prószyć. Pola, korony drzew i dachy budynków powoli przykrywał śnieg, aż w końcu i asfalt schował się pod białym dywanem.

Ostatnim przystankiem był parking gdzieś na granicy ze Słowacją. Śniegu cały czas przybywało. W pewnym momencie zwykłe prószenie przerodziło się w śnieżycę. Póki jeszcze byliśmy w stanie rozpoznać drogę powrotną, wróciliśmy do samochodu. Odśnieżyliśmy furę, która zaczynała przypominać zaspę, opróżniliśmy termos i… znowu kilka cm białego puchu musieliśmy z samochodu zrzucić.

W pewnym momencie ponad 20 cm śniegu przykrywało drogę: jej krawędzi mogłem się domyślić głównie dzięki rowom. Jak na jakimś końcu świata; nie widać żywego ducha, ani tym bardziej żadnej pługopiaskarki, a wracać trzeba.Widoczność w tej śnieżycy momentami wynosiła może z kilkanaście metrów – przynajmniej takie wrażenie odnosiliśmy.

Podniecony myślą, że oto rozpoczyna się prawdziwy, śniegowy test dla moich nowych zimowych opon, ruszyłem przed siebie. Kilka zakrętów na próbę, łagodniejszych i mocniejszych, wolniej i szybciej, pod pierwszą górkę mocniej gaz, na pierwszym zjeździe hamulec do oporu i… za każdym razem banan na twarzy :) W końcu w jeden z zakrętów wszedłem szybko, aby zarzucić dupką, ale szaleństwa nie było, bo trakcję odzyskałem szybciej, niż się spodziewałem.

Później doszło jeszcze wyprzedzanie pod górkę samochodu, który kompletnie sobie pod nią nie radził. W połowie podjazdu stwierdziłem, że wyprzedzę to auto teraz, zanim stanie w miejscu i pewnie zacznie się na na mnie staczać. Za mną jechał jeszcze jakiś suv, którego kierujący również wyprzedzać tego nieboraka, ale albo tak mocno nie cisnął gazu, albo jego opony mu na to nie pozwoliły, bowiem z każdym metrem dystans między nami się zwiększał.

Wreszcie dojechaliśmy do cywilizacji – do Gorlic, gdzie pługopiaskarki zdążyły wkroczyć do akcji i najtrudniejsze śniegowe warunki mieliśmy już za sobą. Opony spisały się na medal.

Nie wiem jak jeżdżą droższe opony zimowe. Uniroyal MS Plus 77 w zupełności mi wystarczają i nie czuję potrzeby szukania jeszcze lepszych. Do najcichszych, owszem, nie należą (na asfalcie), ale jadąc po suchym jeszcze słyszę swoje myśli, więc da się z tym żyć ;) Tak serio to fajnie jeżdżą. Szumią, ale bez przesady i słyszałem głośniejsze od nich, i to letnie. Najważniejsze jednak są walory jezdne, a te oceniam bardzo dobrze. Późną jesienią na mokrym, zimą na śniegu, zmrożonym suchym, w błocie pośniegowym, wiosną na mokrym i zabłoconym…

Gdy zaleta staje się wadą

Przez cały poprzedni sezon zimowy czerpałem mnóstwo przyjemności z jazdy na tych oponach. Jedynie przy każdym hamowaniu zerkałem w lusterka, czy ktoś za mną nie ma problemów z hamowaniem i nie wjedzie mi w zad. Jazda na tych oponach niesie ze sobą właśnie jedno poważne ryzyko. Ryzyko przyzwyczajenia się do przyczepności w różnych niefajnych warunkach, jaką zapewniają Uniroyal MS Plus 77. W efekcie takiego przyzwyczajenia albo zapomnimy się, siadając za kierownicą samochodu ze słabszymi oponami, albo będziemy odważniej wykonywać ostre manewry zapominając o tym, że ktoś jadący za nami może robić to samo co my, nie mając jednak tak dobrych opon.

Z resztą wiele razy złapałem się na tym, że hamując np. przed skrzyżowaniem, częściej, niż przed siebie, zerkałem w lusterka obserwując, czy jadący za mną nie ma problemów z hamowaniem. Niedługo znowu się to zacznie :)

Polecam te opony. W swojej cenie dobry towar.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

8 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
SpeX

Ale trafiłeś, akurat właśnie siedzę i szuka sobie jakieś zimówek. Bo też się zmotoryzowałem jakoś 2-3 miesiące temu.

szuman

No to witaj w klubie :) Te Uniroyal mam i polecam. Będąc “na kupnie” zastanawiałem się jeszcze nad Kleber Krisalp HP3, bo też fajnie i równo wypadały w różnych zestawieniach/recenzjach. Kupił je kolega z pracy i też nie narzeka, ale bezpośredniego porównania nie było, bo nie mamy takich możliwości :) Ja tam zakupu swoich nie żałuję.

Arek

W średniej półce fajne zimówki ma też Michelin.

Rad

Witam. Bardzo fajny test i opis zrobiony przez faktycznego użytkownika. Czy możesz powiedzieć coś jeszcze na temat tych Uniroyal MS po dwóch sezonach? Właśnie planuję zakup zimówek i zastanawiam się właśnie nad tymi. Co prawda większy rozmiar ale myślę, że nie powinno to mieć wpływu na ich zachowanie.
Pozdrawiam

szuman

Cześć! Po dwóch sezonach na Uniroyalach MS Plus 77 mogę tylko potwierdzić to, co napisałem w powyższym wpisie. Zajebiste opony w swojej cenie. Rocznie robię średnio 25 tys. km bez przewagi jednego sezonu nad drugim. Można więc uznać, że przez dwa zimowe sezony zrobiłem jakieś 20-25 tys km i po takim dystansie (niespełna półtoratonowym samochodem) opony posiadały nadal sporo bieżnika (nie mniej niż 7 mm).

SpeX

A masz jakąś propozycję na letnie? Bo mi jedna para właśnie odeszła i mam już zestaw “jesienny”, ale brzydłoby się kupić nowe.

szuman

Na lato zamierzałem kupić Uniroyal, bodajże Rainsport, bo zimówki mnie przekonały do tej marki, ale zerknąłem na półkę wyżej i GoodYear EfficientGrip okazały się być niewiele droższe i takie kupiłem. Komfortowe i świetnie jadą, nie żałuję. Jeśli w Twoim rozmiarze również nie będzie dużej różnicy w cenie, to brałbym.

Radek

Jeździłem kilka sezonów ma Rainsport 3. Jedne z lepszych opon jakie miałem. Na suchej nawierzchni bardzo dobrze a w deszczu… RE-WE-LA-CJA. W testach na mokrej nawierzchni te opony deklasowaly konkurencję z półki premium.