Narzędzie zbrodni jest w każdej kuchni

Wczoraj warszawska Legia grała w Rzymie z tamtejszym Lazio w meczu fazy grupowej piłkarskiej Ligi Europejskiej. Na ten wyjazd, za swoją drużyną, pojechało około 2 tysiące warszawskich kibiców, by zobaczyć mecz na żywo i dopingować swoją drużynę. Relacji kibiców nie czytałem, pewne jest tylko to, że nikt nie zginął. Ale swój opis pobytu kibiców zamieścili dziennikarze, czym… bardzo mnie rozbawili :) Najlepszy fragment pozwoliłem sobie podkreślić, m.in. po to, żebym nie musiał go szukać przy kolejnych razach, kiedy zechcę do niego powrócić, by znów się pośmiać :)

Artykuł w Onet.pl – oryginał tutaj

W samochodzie kibiców znaleziono “kije, śrubokręty i inne narzędzia”

Hahahahaha! A co mieli znaleźć? Węża strażackiego, żywe krewetki, chińską porcelanę i nosze? Przecież goście jechali przez kawał Europy na mecz! Co to były za kije? Bejsbolowe? Nie napisano. Więc może to były kije do flag? Flagi wszak nie lewitują, więc aby powiewały nad głowami kibiców potrzebują kija. Czyż nie? A kwestię śrubokrętów i “innych narzędzi” zabranych w tak daleką podróż samochodem przemilczę. To, że podróżujący nie potrafili wytłumaczyć faktu ich przewożenia może być wytłumaczone brakiem tłumacza w sytuacji, kiedy kibice i kontrolujący ich karabinierzy posługiwali się tylko swoimi ojczystymi językami.

A co z pozostałymi akapitami artykÓłu? Wydarzenia w nich opisane chciałbym zobaczyć na własne oczy, a przynajmniej poznać relację drugiej strony, by przekonać się, ile w ich prasowym opisie jest prawdy, a ile dziennikarskiej fantazji. Z tego przyprawionego grozą tekstu wynika, że wyjazd kibiców był całkiem lajtowy. Że się pchali na stadion? Jeśli wejście na obiekt trwało zbyt długo, to każdy mógł się zacząć niecierpliwić, bo skoro zapłacił za bilet i pokonał tyle kilometrów, to chciałby ten mecz zobaczyć od pierwszego gwizdka.

Panika mieszkańców i turystów? No, to jest prawdziwa, złożona kolorowanka, której barwy nadać można na bardzo wiele sposobów. Podobnie sprawa z petardami. Mógł ktoś rzucić jedną czy dwie małe petardy, a równie dobrze mogło na policjantów polecieć dwa tysiące achtungów. Cóż. Jeśli brak w tekście konkretów, to warto pozwolić zapalić się czerwonej lampce ostrzegawczej w swojej głowie i nie dawać wiary tekstowi tak marnej jakości.

Najbardziej wiarygodniej brzmi tylko pierwszy i ostatni akapit. O zniszczeniach w samolocie i o kibicu zabawiającym się w dziennikarza. Ci pierwsi wyrwali głośniki, a ten drugi wmieszał się w tłum tychże i zamiast mikrofonu trzymał loda. Loda w różku, żeby nie było wątpliwości co to za wafelek.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

1 Komentarz
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
Sławek

A czegoś spodziewać się po tanich pismakach? Mnie dziwi to, że w ogóle wszedłeś w tego newsa ;-)