Kurz, brud, pajęczyny i rdza

Tytuł tego wpisu odnosi się do tego oto blogu. Blogu zapomnianego, zabiedzonego… blogu, który kiedyś tętnił życiem, a swojego autora wynosił na takie i inne piedestały. Blogu, który jest moim najstarszym internetowym dzieckiem w ogóle. Blogu, który niemalże porzuciłem, sam rzucając się w wir nowych, innych zajęć.

Właśnie siedziałem sobie nad grą, którą relaksuję się w trakcie pracy. W pewnym momencie – jak za dawnych, najlepszych lat – pomyślałem o blogu i o tym, że tak bardzo chciałbym coś skrobnąć. Nie zdążyłem się dobrze zastanowić, co z tą myślą zrobić, bo w głowie już zaczęły się układać kolejne zdania tego wpisu.

Machina drgnęła: zgrzyt, skrzyp, trzask, szuranie… Przy takim akompaniamencie otworzyłem edytor tekstu, który… naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio go uruchamiałem. Najprawdopodobniej kiedyś tam przez pomyłkę, bo myszka ujechała i trafiłem nie w ten skrót, w który trzeba.

Nie wiem, co z tego będzie, ale w tej chwili czuję cholerny zapał, aby pisać tego bloga tak, jak pisałem go w najlepszych jego czasach. Zanim jeszcze firmy czeszące hajs na blogerach wjechały w blogosferę i zdefiniowały jej komercyjną twarz, której odlew niejeden bloger chciał nałożyć na swe lico, by być blogerĘ.

Nie cierpię takich szopek. Odpychało mnie to. Widok ludzi, którzy w zasadzie z dnia na dzień stawali się pajacami, porzucali dotychczas przyświecające im idee i dawali dupy wszem i wobec, stosunki te relacjonując na fejsbukach… Nie, nie zazdroszczę im. Współczuję za to. Ale tylko trochę. W tej chwili – 5:04 – mam w głowie mnóstwo tematów. Tyle rzeczy, które chciałbym opisać tu i teraz. Nie wiem, od czego chciałbym w ogóle zacząć. Tyle zaległości… Może najlepiej byłoby przedstawić się? Cześć, jestem Marcin, w tym roku skończę 30 lat…

Mam wielką ochotę wrócić do pisania tego blogu tak, jak to robiłem wtedy, kiedy sprawiało mi to najwięcej satysfakcji. Wpisy od serca, pod wpływem impulsu, o niczym, ale ciekawie… Rostowski podał się do dymisji. Premier twierdzi, że to ściema, kibole zaatakowali meksyków, a ponoć to też ściema, bo to meksyki pierwsi zaczęli rozkręcać tu meksyk…

Meksyk mam też w pokoju. Od kilku tygodni nic nie sprzątane: tyle pracy, że nie mam kiedy sięgnąć po ścierę i odkurzacz. Właśnie kończę obrabiać zdjęcia. Prawie dwa tysiące zdjęć z obozu artystycznego, na którym miałem okazję być. Ale o tym w oddzielnym wpisie. Pasuje dokończyć te zdjęcia, wysłać je ludziom i zająć się pokojem, bo kurz, brud, pajęczyny i… rdzy na szczęście nie ma. :)

Subskrybcja
Powiadom o
guest

11 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
SpeX

Czyli wracasz do starej normy 1 wpis/dzień :?

szuman

Aż takiej częstotliwości i regularności nie przewiduję, to już nie te czasy ;)

gruby

będzie jeszcze coś z działu webmastering ?

Arek

Trzymam kciuki za nowe wpisy. Dawno tu nie zaglądałem bo i nie było za czym ale z czytnika nie usuwałem, więc powodzonka!!

Paweł

No w końcu:)!

marsjaninzmarsa

No siema. \o/

szuman

@[b]gruby[/b], nie sądzę, a jeśli już, to sporadycznie.

Biter

A to ci niespodzianka w rss. Trzymam kciuki! Ale wiadomo nic na siłę, to przyjemność ma być a nie obowiązek ;)

Jakub Milczarek

Dzięki Tobie przeżyłem miłe zaskoczenie przeglądając wakacyjne zaległości w RSS :)

Będę kibicował Twojemu powrotowi do blogowania. Może również sam się dzięki temu zmobilizuje do pisania, bo zrobiłem sobie niemal 1,5 miesięczną przerwę…

szuman

Miło czytać, że stałem się przyczyną miłego zaskoczenia w Waszych rss-ach :)

przemo

Wspominam “Złote czasy” tego bloga bardzo dobrze i kilka fajnych inicjatyw, które udało się nam razem wykonać. Mam nadzieję, że wrócisz jeszcze do dobrej formy i będę mógł zaglądać tu częściej.

Chociaż powiem Ci, że ja ostatnio też nieco podupadłem entuzjazmem wobec rzeczy, które jeszcze kilka lat temu jarały mnie bardzo. Teraz, już przed 30-tką, prowadzę zdziadziały żywot: praca na etacie -> reszta dnia przy Playstation. Na inne rzeczy energii brak. Jakaś forma wypalenia dopada chyba każdego.

Najlepszego!