American Pie 8: Zjazd absolwentów

American Pie: Zjazd Absolwentów
American Pie: Zjazd Absolwentów

Od dawna powtarzam, że seria American Pie skończyła się na części trzeciej (a choćby nawet w tym wpisie o tym było). Kolejne szarlotkowe produkcje były miernotami i kalały dobre imię filmu, które wypracowały trzy pierwsze części. Czwarta jeszcze próbowała nawiązywać do trójcy świetnej, ale to już nie było to…

Przestałem więc interesować się American Pie. Jednak pewnego razu brat mój zdradził mi, że szykuje się petarda, która może mnie zainteresować. Tą petardą miała być kolejna odsłona American Pie, w której – uwaga! – zobaczyć będzie można starych, dobrych bohaterów trzech pierwszych części! Przyznam się, że choć po tylu spapranych częściach na wiele nie liczyłem, to chyba jednak na ósemkę czekałem. I się doczekałem.

Podorastali wszyscy, postarzeli się, ale najważniejsze jest to, że dożyli :) Bo z tym mogło być różnie: wystarczyłoby, żeby któryś z aktorów nie zgodził się zagrać i już trzeba by postać graną przez niego uśmiercić. Może nie kartonami, ale np. przez uduszenie się foliową torbą podczas stosunku. Takie rozwiązanie nawet pasowałoby do klimatu American Pie :)

O ósmej części Amerykańskiej Szarlotki, zatytułowanej „Zjazd absolwentów”, można powiedzieć, że ma ona klimat. Klimat, który powinni poczuć widzowie, którzy niejako dorastali z bohaterami trzech pierwszych części. Jim, Kevin, Stifler, Chris czy Finch – oni wszyscy postarzeli się tak samo, jak ci, którzy „jedynkę” oglądali w czasie, kiedy ta była nowością.

Tych bohaterów zna się od dawna! Zna się ich perypetie, ich dziewczyny, tajemnice, spełnione i niespełnione miłości, stosunki do siebie (i ewentualne ze sobą), charaktery – po prostu starzy, dobrzy znajomi, których się lubi, lub nie, ale których nie trzeba widzowi przedstawiać. Podejrzewam, że młodzi widzowie, pierwsze odsłony szarlotki znający od niedawna, owego klimatu mogą nie poczuć. A może…? Z resztą nie wiem, nie mnie tę kwestię rozkminiać.

Film jest dobry. Może nie tak barwny i szalony, jak pierwsze przygody Jima i spółki, ale to i dobrze – wszak bohaterom filmu lat przybyło i nie wszystkie sceny w ich wydaniu byłyby tak przekonujące, jak w wykonaniu aktorów o dekadę młodszych. Niestety, w “Zjeździe absolwentów” jest kilka naciąganych scen, ale tak naprawdę tylko jedna z nich mnie raziła. Mam tu na myśli zemstę Stflera na typach za ich akcję na plaży. Każdy normalny facet postury i pokroju Stiflera po prostu skopałby im tyłki, jak to się zwykło ładnie określać w filmach ;)Za to bardzo spodobało mi się w filmie to, że pojawianie się bohaterów – tych znanych z pierwszych części – jest stopniowe. W trakcie trwania akcji co jakiś czas dołącza kolejny dobry znajomy, o którym można było już całkiem zapomnieć, lub też uznać, że w tej części szarlotki po prostu zabraknie go. Takie myślenie było błędem, którego popełnienie akurat zapisuję sobie na plus. ;) Charakterystycznych bohaterów, o których „zapomniałem”, nie brakowało.

Film się podobał. Zdecydowanie. Ale mam też nadzieję, że jest to ostatnia produkcja opatrzona kultowym „American Pie”. Misja dobiegła końca. Znowu pojawili się ci, których wcięło po trzeciej części, znowu byli razem i znowu dobrze bawili. Mimo upływu lat pod pewnymi względami nie zmienili się – dokładnie tak samo, jak nie zmienili ich starzy, dobrzy i wierni widzowie. Każdy zaczął, lub zaczyna żyć własnym życiem, z własną rodziną i na własnych torach i „Zjazd absolwentów” niech będzie właśnie takim ostatnim zjazdem po latach. Spotkaniem, podczas którego każdy może zobaczyć i usłyszeć, jak żyją jego starzy znajomi i jak wiele się w ich życiu zmieniło.

Gorąco polecam ósmą „American Pie” wszystkim miłośnikom tytułu. A wiecie, że pojutrze, 28 kwietnia, minie dwanaście lat od polskiej premiery pierwszej odsłony American Pie? :)

Subskrybcja
Powiadom o
guest

6 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
Marta

Obejrzę chętnie :D Ostatnich części nie oglądałam bo były żenująco słabe. Może ogólnie film nie jest ambitnym kinem, no ale jakiś poziom w swojej kategorii powinien utrzymywać, a nie równać do najgorszych. Ale nie zgodzę się z tym żeby to było pożegnanie z American pie. Jeśli twórcy będą mili kolejny dobry pomysł i starzy aktorzy się zgodzą zagrać to czemu by nie??? :D

Sebastian

Najlepszy dla mnie był motyw wyposzczonego Jima odwożącego pijaną i napaloną laskę :D Jak ja mu współczułęm :D Ogólnie film na plus i chętnie oglądną bym kolejną część ale pod warunkiem żeby była na takim poziomie jak Zjazd absolwentów. Fajna recenzja pozdrawiam :)

Jakub Milczarek

Widziałem chyba tylko dwie części, a pamiętam jedynie pierwszą :) Tak czy inaczej zachęciłeś mnie!

www.milczarek.eu
Mirek

Zjazd to chyba z poziomem kolejnych pie’ów. O ile jeszcze pierwsze 2 czesci dalo sie ogladac tak juz 3 wylaczylem po ok 30 minutach.

Antek

nie lubię tego filmu