Odzyskałem wiarę w ludzi

Znieczulica? Obojętność? Brak zdolności do właściwej reakcji? Nieumiejętność udzielenia pierwszej pomocy? Opieszała służba zdrowia? A może zwykły pech, że potrzebujący znalazł się w niewłaściwym czasie, w niewłaściwym miejscu i wśród niewłaściwych ludzi? Na to pytanie każdy może spróbować odpowiedzieć sobie sam, bo ja ograniczę się jedynie do opowiedzenia historii, której świadkiem byłem wczoraj.

Był wieczór, niewiele ponad kwadrans przed 21. Z aparatem w ręce spacerowałem sobie alejkami jednego z dębickich cmentarzy. Fotografowałem zarówno migające światłem setek zniczy panoramy nekropolii, jak i pojedyncze, co ciekawsze znicze i inne detale. Ot, przyjemne z pożytecznym dla amatora fotografii, który ostatnio nie miał zbyt wielu okazji do obcowania ze swoim hobby.

Kolejny raz przemierzałem tę samą alejkę, by tym razem zatrzymać się przy grobie krewnych, który wcześniej mijałem. Ledwie skręciłem w boczną alejkę, gdy z jej końca rozległ się rozpaczliwy krzyk pewnej dziewczyny. Z trudem panowała nad głosem, przez co i mi z trudem przyszło zrozumienie jej słów. Na szczęście mężczyzna, który znalazł się w połowie drogi między nią a mną zrozumiał, o co chodzi i pospieszył z pomocą.

„Po torebkę, torebkę” – tak zrozumiałem, przez co usilnie zastanawiałem się, w którą stronę powinienem pobiec, aby skutecznie udaremnić ucieczkę temu, kto w ciemności buchnął jej torebkę. Dopiero gdy zobaczyłem, że wspomniany wcześniej mężczyzna pochyla się nad kimś z telefonem przy uchu zrozumiałem, że chodziło o „karetkę”, a nie o „torebkę”.

Pogotowie Ratunkowe na cmentarzu
Pogotowie Ratunkowe na cmentarzu

Była chwila wahania, ale gdy usłyszałem, że tamten facet już robi masaż serca, postanowiłem, że nie będę przeszkadzał. Nie chciałem być nieużytecznym gapiem, który dodatkowo na różne sposoby potrafi przeszkadzać (choćby nieświadomie), toteż klapnąłem na ławkę przy grobie krewnych i zamyśliłem się.

Z zadumy wyrwał mnie głos mężczyzny, który pospieszył z pomocą: relacjonował on komuś (być może dyspozytorce) przez telefon przebieg reanimacji. Poczułem ulgę, gdy powiedział, że udało się tej kobiecie przywrócić pracę serca. Pomoc medyczna była w drodze, facet udał się do bramy czekać w niej na karetkę, a dziewczyna pozostała przy matce.

Opuściłem swoje miejsce, by nie tarasować przejścia i nie przeszkadzać. Kręciłem po drugiej stronie głównej alei „aby w razie czego”. Pogotowie ratunkowe zjawiło się bardzo szybko. Nie odmierzałem czasu stoperem, ale myślę, że dojazd zajął im jakieś pięć minut. Córka przy matce, a wzywający karetkę mężczyzna przy bramie…

Ambulans, nie zatrzymując się przy bramie, wparował na cmentarz i popędził główną aleją. Dziewczyna czuwała przy mamie, więc wyszedłem naprzeciw karetce, by zatrzymać ją i wskazać alejkę, w której oczekują pomocy. Kilkadziesiąt cennych sekund zysku, czyli tyle, ile potrzebował czekający w bramie mężczyzna, aby dobiec na miejsce, w którym zatrzymało się pogotowie.

Dokończyłem swój spacer zgodnie z planem. Z oddali widziałem jeszcze, jak lekarz (lub ratownik) kontynuuje masaż serca, później ktoś z karetki wyniósł nosze. Po ponad 20 minutach akcji na cmentarzu ambulans najkrótszą drogą, „pod prąd” i na sygnale popędził do szpitala. Nadzieja nie umarła, za to odżyła wiara w ludzi.

Być może ta kobieta w tym nieszczęściu miała cholerne szczęście, że na miejscu znalazł się ktoś, kto przywrócił jej akcję serca i oddech. Szczęście również w tym, że stało się to o takiej porze, że wokół cmentarza nie było już takiego tłoku i karetka pogotowia mogła swobodnie dojechać tak blisko, jak tylko się dało i tak szybko, jak fizycznie to było możliwe. Wielkie brawa dla owego mężczyzny, który nie tylko wezwał pomoc, jak i sam jej udzielił. Słowa uznania należą się również ratownikom za ekspresowe przybycie na wezwanie (bo wiele mówi się o opieszałości tych na 112, jak i samych dyspozytorów). Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i ta pani jeszcze długo będzie mogła cieszyć się życiem.

Przy okazji zapraszam zainteresowanych zdjęciami z Wszystkich Świętych 2011 na Wsubiektywie.pl, gdzie w najnowszym wpisie znajdziecie około trzydzieści zdjęć zrobionych przeze mnie podczas tegorocznego święta zmarłych.

PS. Zachęcam do udziału w kursach z udzielania pierwszej pomocy. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam stoczyć walkę o czyjeś życie, a chyba nikt nie chce w takiej sytuacji stać i drżeć z bezradności. Jeśli kurs praktyczny jest niedostępny, to i wiedza teoretyczna może okazać się być kapitałem na wagę życia.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

8 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
wsubiektywie.pl
Paweł

Wielki respekt dla tego pana!! Nie mam wątpliwości, że uratował tej pani życie… Bravo!!!

SpeX

W Krakowie do takich działać (ciasne alejki, korki, itp) fajnie spisuje się R2 (http://www.rkwadrat.pl). Nie wiem czy na wszystkich świętych działali w okolicach cmentarzy. Ale w centrum rower i motor ma miażdżąca przewagę nad pełno wymiarową karetką.

Arek

Pozytywny wpis na dobry dzień :)

Co do kursów pierwszej pomocy, to chętnie bym się wybrał tylko poprawdzie nie wiem za bardzo kiedy i gdzie takie są organizowane…

A ty, Szuman, byłeś na takim kursie? W sensie czy dałbyś rady gdyby ten facet cię nie wyprzedził?

pomi

Miło się czyta takie rzeczy. Już się bałem, że będzie to jakaś tragiczna historia a tu takie pozytywne zakończenie. Za każdym razem kiedy słyszę o podobnych sytuacjach zastanawiam się: Czy ja bym dał radę ? Praktyczną wiedzę niby mam, ale życie pewnie by ją zweryfikowało na swój sposób. Myślę, że warto się zastanowić nad tym.

lui

Ze szpitala jest tam kawałek, więc myślę, że tą karetkę wysłali z tej bazy obok ronda przy Statoil i PKS. To by świadczyło o bardzo dobrej organizacji ratownictwa medycznego w mieście. A ta pani napewno miała szczęście, że w pobliżu byli ludzie potrafiący się zachować w takiej sytuacji a nie jacyś gapiowie. Pozytywnie, nawet bardzo.

szuman

@[b]SpeX[/b], to na pewno, ale u nas, niestety, takich pojazdów nie mają.

@[b]Arek[/b], na żadnym kursie praktycznym nie byłem, tylko teoria. Nie wiem, czy dałbym radę, ale na pewno starałbym się jak najlepiej pomóc. W przypadku zatrzymanej akcji serca taka próba zawsze jest lepsza, niż bierność.

@[b]Lui[/b], bardzo możliwe, że wyjechali spod bazy PKS. Jeśli jednak jechali ze szpitala, to załoga karetki musiała być w komplecie i “gotowa do startu” już w momencie wezwania, a do tego zasuwając na cmentarz nie zwalniać ani na moment, nawet na rondach.

Fotograf z Łodzi

Kursy pierwszej pomocy powinny być prowadzone na każdym poziomie szkolnictwa, a wiedza w tym zakresie regularnie sprawdzana.

Zamiast tego pompują w nas wiele mało przydatnych informacji i umiejętności.