Na gorąco: happy endu nie było

UEFA cupNosz krew mnie zalała po tym wyczynie Kikuta! Po kiego go na boisko wpuścili???!!! Smuda, na dywanik! Jak była nadzieja i końcówka końcówki, była szansa na jeden cios, to taka łazęga musiała popis dać i zawalić drugą bramkę, zadeptując dogorywającą i tak iskierkę nadziei. By go szlag!!!

W Poznaniu zaczęło się kiepsko, a skończyło się nieźle. Dziś odwrotnie: zaczęło się świetnie, a skończyło klapą. Nie biadoliłbym, gdyby zasłużyli sobie na porażkę, ale tak to nie wyglądało. W pierwszym meczu byli lepsi, w drugim w pierwszej połowie robili co chcieli. A w drugiej klapa. I ten Kikut cały od siedmiu boleści…

Ale i tak podziękowania wielkie za te potężne dawki emocji aplikowane przez Lecha w meczach UEFA Cup. Zajebiste to uczucie oglądać polską drużynę grającą z solidnymi firmami jak równy z równym i prezentującą ciekawe, składne akcje. Może w kolejnych sezonach będzie lepiej, a póki co pasuje życzyć Lechowi wygrania ekstraklasy – co też tutaj czynię.

Świetna marka, świetna drużyna, świetni kibice i współpraca na linii oni-klub. Wzór dla innych. Trochę smrodu z tą korupcją (Reiss coś tam ma na sumieniu) i czas pokaże, czy śmierdzi to tylko z wierzchu śmierdzi po dotyku ze zgnilizną, czy to wewnętrzna zgnilizna na wierzch wyłazić zaczyna. Czas pokaże, a póki co jeszcze pikawa wali emocjami związanymi z rewanżową potyczką Lecha z Udinese. Szkoda, kurna, szkoda. Tak dobrze to wyglądało do przerwy…

Wprowadzenie Kikuta na boisko chyba po nocach śnić się niejednemu będzie (z Franzem na czele, zapewne). Reszta drużyny solidnie, z błyskami Stilica, Lewandowskiego, Arboledy i Rengifo. Mam jeszcze spore zastrzeżenia do bramkarza Lecha; bramkarz przede wszystkim ma łapać piłkę. Do piłki wychodzi się z nastawieniem „złap ją”, a nie „odbij ją”. A ten odbija niemal wszystko co się da, a wiele z tego dałoby się złapać. Musi nad tym popracować, bo takie niełapanie lubi słono kosztować. I boleć.Ok, ale kurz po bitwie powoli opada, a wraz z nim emocje i ciśnienie w pikawie mej i sieci żył krew do niej tłoczącej. Trudno się mówi. Seria horrorów fundowanych przez Smudę i spółkę dobiegła końca. Teraz kolej na nowy sezon, a do tego czasu będziem jarać się reprą, zagranicznymi faworytami, a co niektórzy Małyszem i jego klimatami.

Eh, nudą zaczyna wiać w rodzimym sporcie. O, jeszcze w tę sobotę Adamek w obronie pasów swych powalczy z jakimś wirachą, co to z 20 pokonanych kelnerów aż 14 załatwił przed czasem. Sam ani razu nie przegrał. No, zobaczymy. Później to już raczej nuda aż do finałów Ligi Mistrzów i ewentualnie Pucharu UEFA. W przypadku tego ostatniego wiele zależy od tego, kto w finale zagra.

Zapomniałem!!! KantArena w Warszawie na wiejskiej zaprasza codziennie na kolejne zawody w ramach Wielkich Gównianych Igrzysk Ważniaków. Polska 2009. I lata kolejne też. Palikot na prezydenta! Nie żartuję – przynajmniej w obecnej sytuacji na tym stanowisku :)

To był wpis na gorąco. Teraz czas na zimne piwo. Nie powiem jakie. Za Was!!!

Subskrybcja
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
glabek94

Właśnie jak to cudnie oglądać jak maluczcy zawodnicy z Polski biją bardziej doświadczonych kolegów… Wczorajszy mecz oglądałem od II połowy do 65 minuty – jak zobaczyłem co później wyprawiali to mi się spać zachciało. Obrona szwankuje strasznie w Lechu… Szkoda, że Piotrka nie ma, wszyscy muszą brać (!). Wiedziałem, że przegraliśmy, ale nie wiedziałem, że przez nas, a dokładniej przez Kikuta…

szuman

[b]Glabek94[/b], wydaje mi się, że uratowałeś się od uczucia cholernego rozczarowania, włączając mecz tak późno. Ma to swój plus, ale możesz żałować, że pierwszej połowy na żywo nie widziałeś – emocje i wrażenia trudne do opisania :)