Nieodebrane połączenie / One missed call (USA)

Nieodebrane połączenie
Nieodebrane połączenie

Hollywood lubuje się w zrzynaniu horrorów japońskiego pomysłu i robieniu tzw. remake’ów. “Nieodebrane połączenie” jest kolejnym tego przykładem: w oryginale, sądząc po recenzjach, znakomity film grozy, ale po przeżuciu przez hollywoodzką żuchwę staje się… horrorem familijnym – grzecznym filmem, żeby nie powiedzieć: thrillerem wagi średniej. “One missed call” w wersji amerykańskiej można obejrzeć w gronie rodzinnym, zagryzając francuskimi paluszkami z kminkiem przepijanymi czerwonym barszczykiem. Chyba nawet nie ma potrzeby wypraszania sprzed telewizora dzieci: popatrzą, znudzą się i wyjdą niewiele z filmu rozumiejąc.
Skłamałbym twierdząc, że obejrzenie “Nieodebranego połączenia” w wersji zza oceanu jest stratą czasu. Film przyjemnie się ogląda, ale no właśnie: zbyt przyjemnie, jak na horror. W produkcji amerykańskiej (nie wiem jak w japońskiej) postanowiono na budowanie i podtrzymywanie napięcia, a nie na jakieś szalone akcje, zbryzgane krwią ujęcia, czy jakieś obrzydlistwa typu nadgniła ludzka głowa w garnku z bigosem, z której oczodołów wyłażą larwy jakiegoś zmutowanego robala ;)
“Nieodebrane połączenie” z hameryki trzyma w lekkim napięciu i poza paroma momentami, które zliczyć można na paluchach jednej ręki, niczym specjalnym nie zaskakuje. Jankesi spartolili pomysł z kraju kwitnącej wiśni – tego jestem pewien. Oryginał cieszy się świetną recenzją, podczas gdy obejrzany przeze mnie remake co najwyżej przeciętną. Chcę oryginał!!!O czym jest film?. Film jest o telefonach komórkowych, na które za życia dzwonią zmarli. Nie byłoby w tym pewnie nic szczególnego gdyby nie fakt, że połączenie sygnalizowane jest dzwonkiem, którego telefon nie posiada i niezależnie od modelu aparatu, dzwonek zawsze jest ten sam. To nie wszystko: datą i godziną połączenia zawsze jest chwila śmierci osoby, która owe nieodebrane połączenie wykonała.
Pewna jedna piękność z pewnym jednym jegomościem (ponoć nie brzydszym od niej) postanawiają przerwać klątwę. Zdradzę, iż udaje im się ta sztuka, ale robią to w sposób bardziej niezdarny, niż by chcieli.

Podsumowując: film jest dobry na większość okazji. Osoby o słabszych nerwach mogą się bać, podczas gdy my, miłośnicy horrorów, będziemy sobie zgadywać modele telefonów, porównując urodę aktorek czy też zgadując, czym w rzeczywistości może być kulka, która wypada z ust kolejnych ofiar komórkowej klątwy. Jeśli jednak chodzi o mocniejsze wrażenia i wyższy poziom horrorowatości, to “Nieodebrane połączenie” w oryginalnej, japońskiej wersji raczej na pewno będzie wyborem lepszym.

Subskrybcja
Powiadom o
guest

6 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
przemo

U Amerykanów coraz większa bieda i nędza jeśli chodzi o dobre scenariusze filmowe więc mamy cały zalew kalek a to z kina japońskiego, a to ze scenariuszy komiksowych a dodatkowo masa sequeli i prequeli tychże. Czasem trafią się naprawdę dobre gotowce jak ostatnie dwa Batmany Nolana ale poza tym nędza na całego. A najlepsze jest to że jest to świadoma strategia popkultury a nie zwykła nieporadność. Otóż dziś wg. tej koncepcji należy robić filmy czy pisać powieści: -oparte na dobrym, sprawdzonym motywie (minimum własnej inwencji) -będące którąśtam kontynuacją dobrego sprawdzonego motywu -schlebiające najpopularniejszym gustom a wszystko to by minimalizować koszty… Czytaj więcej »

Mona

zgadzam się w 100% ze wszystkim co Przemo napisał. Niestety Hollywood wypalił się jako źrodło znakomitych filmów, jednak to nie powód do rozpaczy. Film nie kończy się na Hollywood ale dopiero zaczyna i dobrych filmów można szukać gdzie indziej. I lepiej zabrać się za to jak nwjcześniej bo mniejsze ryzyko jest, że amerykański przemysł filmowy wykorzysta jakąś historię by pokazać ją szerokiej rzeszy widzów.

szuman

[b]Przemo[/b], dzięki za link, przyznam, że już szukałem tytułów, ale nie w top Filmweb, ale po forach :)

[b]Mona[/b], może podasz jakieś tytuły dobrych, nieamerykańskich filmów? :)

burza

oglądałem!
filmik średni, ale najgorszy nie jest… ;P

Blog Szumana

Godziny strachuPiałbym z zachwyty, ale się wstydzę. Na tle oglądanych w ostatnim czasie bladych filmów ten był aż nadto wyrazisty. Thriller pełną gęba, psze państwa, który wkręcił mnie tak mocno, że nawet do kibelka nie poszedłem, choć od połowy filmu był

guru

amerykański ONE MISSED CALL? rzadko się spotyka coś równie tragicznego. ale kto by się przejmował jankesami, kiedy tyle świetnych horrorów produkują teraz europejczycy…