Po rozmowie z rzecznik konsumenta

Paragraf prawo ochrona prawa konsumentaNo to się dowiedziałem, a zaraz dowiecie się i Wy… Udałem się na rozmowę z Powiatowym Rzecznikiem Konsumenta w sprawie nieuznania reklamacji niemal nowej kanapy. Pokazałem Pani Rzecznik pisemną decyzję producenta o odmowie uznania reklamacji tego szitu. Rzecznik owe pismo przeczytała z ironicznym uśmiechem na twarzy; niczym jej nie zaskoczyłem. Czego się dowiedziałem? daliśmy ciała na całej linii reklamując sprzęt u producenta.
Teraz czytać, bo wielu z Was może się to kiedyś przydać:
jeśli zakupiony towar zepsuje się Wam w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od chwili zakupu, to nie zwracajcie uwagi na kartę gwarancyjną. Nie zawracajcie sobie nią głowy, bo wejdziecie na dłuższą i żmudną drogę, a jest prostsza. Zwykle sklep, jako punkt sprzedaży, jest jedynie pośrednikiem między producentem towaru, a klientem. Przychodząc do sklepu z kartą gwarancyjną wadliwego produktu zwracacie się do sklepu o pośredniczenie na drodze reklamacji. A prawo polskie stoi za klientem! I teraz: jeśli zakupiony w sklepie X towar zepsuje się w ciągu pierwszych sześciu miesięcy, to reklamację kierujcie nie do producenta za pośrednictwem sklepu X, ale do samego sklepu X zarzucając mu niedotrzymanie warunków umowy sprzedaży. I wtedy nie ważne co na to producent, importer czy kto inny: sklep ma zrobić Wam dobrze – a jak, to niech się martwi sam (niech się dogaduje z producentem, hurtownikiem, kupuje za swoje czy co tam jeszcze chce). Prawo stoi za konsumentem, a regulamin na karcie gwarancyjnej przeważnie po stronie przeciwnej. Zarzut-skargę o niedotrzymanie przez sklep warunków umowy sprzedaży składajcie pisemnie, prosząc jednocześnie o odpowiedź na piśmie w przeciągu 14 dni. W ciągu tych dwóch tygodni sklep musi się ustosunkować do Waszego wniosku. Brak odpowiedzi w tym czasie jest traktowany jako przyznanie racji klientowi. Tyle uniwersalnej wersji, dalsza część wywodów rzeczniczki dotyczyła konkretnie naszej sprawy.A nasza sytuacja wygląda następująco. Nie skorzystaliśmy z naszego prawa, o którym powyżej. Z reklamacją zwróciliśmy się bezpośrednio do producenta, a ten reklamacji nie uznał. Ale przysługuje nam prawo do odwołania i takowe zostanie wysłane w formie pisemnej (zaraz siadam do pisania odwołania). Jeśli dialog my – producent nie przyniesie satysfakcjonujących nas efektów, możemy wrócić na start i z reklamacją zwrócić się do sklepu. Teraz będzie jedynie o tyle trudniej, iż sklep posiada pisemko od producenta, który reklamacji nie uznał. Z drugiej jednak strony sklep przyjął do wiadomości, że dopiero co zakupiony mebel psuje się i dał nam na to papierek. Na papierku widnieje data przyjęcia reklamacji i to ona gra teraz kluczową rolę. Reklamację złożyliśmy 28 lipca 2008 roku i licząc od tego dnia mamy dokładnie dwa miesiące na to, aby złożyć reklamację v2 bezpośrednio w sklepie. 2 miechy wynosi okres, w jakim należy zgłosić wadę od momentu jej wykrycia lub jakoś tak (bardzo duża pigułka wiedzy, by przełknąć ją w całości). Tak czy owak, przed 28 września wyrobimy się :)
Jeśli sklep nie przyzna nam racji, będzie się uchylał lub jakkolwiek inaczej kombinował, to odpowiedni sąd się nim zajmie. Jest też jakaś agencja działająca na rzecz konsumenta, mająca własnych rzeczoznawców, którzy za ekspertyzę biorą grosze (refundacja czy coś) i z ich pomocą można wygrać spór w sądzie, finalizując zarówno pierwszą, jak i drugą opcję reklamacji. Ale sąd to na chwilę obecną odległa kwestia. Na razie trzeba napisać i wysłać odwołanie, ewentualnie porozmawiać jeszcze przez telefon. Jeśli to nie pomoże, to wtedy pomyślimy co dalej: czy sądownie producenta, czy paragonem salon firmowy.

Pomyśleć: 1200 zł za metalowy, gówniany kłopot :/ Mam też nadzieję, że nie namieszałem zbyt wiele i czegoś nie przekręciłem, ale był to duży zastrzyk wiedzy, jednocześnie przeplatany zmieniającymi się emocjami (oburzenie, nadzieja, zrezygnowanie, ulga…).

Subskrybcja
Powiadom o
guest

7 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
Arek

Zgadza się. To o czym piszesz to tzw. prawo rękojmi.
http://www.adwokat.com/artykuly/wady.shtml
Powymądrzam się teraz: mogliście od razu pójść do rzecznika :P Ale mądry Polak po szkodzie

matfeusz

Dobrze wiedzieć ale lepiej aby mi to nie było nigdy potrzebne ;) Szuman, walcz o swoje!

SpeX

To zależy, ja nie raz wolę rzeczy reklamować u producenta niż w sklepie. Np elektronikę komputerową. Padł mi po 2-3 miesiącach napęd DVD, oddałem go na gwarancję do sklepu i czekałem 30 dni roboczych jak go naprawią (najpierw sami próbują przez 2 tyg, a potem wysyłają do producenta). Jak znów padł to olałem sklep i wysłałem bezpośrednio kurierem do NECka i mi naprawi w ciągu 14 dni.

Więc wszystko zależy co się reklamuje.

martiger

ja bym nie wchodzil nawet do sklepu z reklamacja, stanal bym przed sklepem z transparentem KANAPA SIE ZEPSULA NIE MAM NA CZYM SPAC. sami by do mnie wyszli. a To tak na zart :)

szuman

[b]Arek[/b], mądry Polak po szkodzie, jak mawia przysłowie.

[b]Matfeusz[/b], na pewno nie odpuszczę. W sumie wyro mógłbym sam naprawić, ale chodzi też o pewne zasady.

[b]SpeX[/b], zgadza się, czasem karta gwarancyjna jest najlepszą drogą, ale jak pokazuje życie: nie zawsze.

[b]Martiger[/b], to nie żart, ale dobry pomysł! :) Parking przed sklepem duży, więc miałby kto transparent czytać :)

Blog Szumana

Wesołej historii z wadliwej kanapy ciąg dalszy. Jak pamiętacie, po odrzuceniu reklamacji przez producenta kanapy “Hip-Hop” udałem się po poradę do Rzecznik Konsumenta. Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy i jeszcze tego samego dnia naskrobałem odwołani

renifer.lopez

Arek, to o czym pisze Szuman, to nie rękojmia tylko uprawnienia wynikające z tytułu niezgodności towaru z umową, wywiedzione z ustawy o szczególnych warunkach sprzedażny konsumenckiej.
Szuman, te uprawnienia przysługują Ci nie przez 6 miesięcy a przez 2 lata. Różnica jest tylko taka, że przez 6 mies. to sprzedawca ma udowodnić Tobie, że towar był zgodny z umową, po 6 m. to Ty masz udowodnić sprzedawcy że towar był niezgodny z umową