Rydzyków jest wielu

Chotyniec
miejsce cudów ;)

Tadeusz Rydzyk nie jest jedynym posiadaczem dochodowego patentu na manipulowanie naiwnymi emerytkami i ich portfelami. Po tym świecie stąpa też inny spryciarz, z którego przekrętem zetknąłem się osobiście ;) On, co prawda, liczbą zer na koncie bankowym nie zaimponuje Rydzykowi, ale za to fantazją deklasuje Ojca Dyrektora :)
Bohaterem tego wpisu jest pewien Stanisław K., mieszkaniec niewielkiej podkarpackiej wioski Chotyniec. Wieś liczy 340 mieszkańców i położona jest w gminie Radymno w powiecie jarosławskim. Fenomenalna miejscowość: tak niewielka, a posiada aż trzy świątynie: cerkiew grekokatolicką i dwa kościoły rzymskokatolickie. Miejsce akcji
Trafić tam łatwo: jadąc od strony Rzeszowa, w Radymnie trzeba skręcić w lewo na drogę prowadzącą do przejścia granicznego w Korczowej. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów tą drogą należy wypatrywać skrzyżowania (po prawej stronie, charakterystyczne, stoi tam jakiś komunistyczny pomnik). Na tej krzyżówce trzeba skręcić w prawo, by trafić na drogę prowadzącą prosto do Chotyńca.

Na miejscu, po lewej stronie głównej drogi znajduje się sklep, a kawałek dalej biały kościółek. Budynki dzieli droga prowadząca do cerkwi znajdującej się jakieś 40-50 metrów dalej, nie niewielkiej górce. Z kolei na prawo od sklepu jest inna droga (prowadząca do PGR-owskich bloków), a przy niej, 60-70 metrów dalej, druga z rzymskokatolickich świątyń. Należy ona do “brata Stanisława”, bo tak Stanisław K. kazał do siebie mówić.

Budujmy kościoły tuż obok stodoły
To remix tekstu “budujemy mosty dla pana starosty” ;) Pierwsza we wsi była cerkiew. Piękny, drewniany budynek sakralny z 1617 roku, wybudowany na niewielkim wzniesieniu. Po lewej stronie cerkwi stoi dzwonnica, a za cerkwią jest cmentarz, na którym spoczywają zarówno grekokatolicy, jak i wyznawcy religii rzymskokatolickiej.

Cerkiew w Chotyńcu
na zdjęciu lewa ściana cerkwi. Zdjęcie pochodzi z Wikipedii, tam też więcej informacji o cerkwi (kliknij na fotkę)

Kolejną świątynię zaczął budować Stanisław K., jak sam twierdzi, na polecenie Matki Bożej. Na początku “objawień”, (łatwo)wierni modlili się u niego w domu. Było ciasno i duszno, ale Maryja tak bardzo prosiła go o kościółek, że nie miał wyjścia. Budowę rozpoczął, lecz zanim ją skończył, we wsi powstała trzecia świątynia. Była ona odpowiedzią mieszkańców Chotyńca na sakralne zapędy Stanisława, bowiem nikt z mieszkańców nie chciał modlić się i przyjmować sakramentów w kościele swojego sąsiada.

Kościół w Chotyńcu
na zdjęciu kościółek wybudowany przez Stanisława K. Niestety lepszego zdjęcia nie posiadam, a to zrobiłem lipnym aparatem z lipną kliszą w lipną pogodę ;)

Chotynieckie cuda
Tam to naprawdę cuda się działy, ale bynajmniej nie za sprawą Maryi ;) Cudotwórcą był nie kto inny, jak sam brat Stanisław, który w pierwszej kolejności ukończył dolną część kościoła – bo taniej. Kościół mógł pomieścić więcej osób, więc kampania promocyjna przybrała na sile. W najlepszym (dla Stanisława) okresie, do jego parafii regularnie przyjeżdżały autokarowe pielgrzymki z Katowic, Radomia, Łańcuta, Leżajska, Dębicy, a sporadycznie także z Krakowa, Warszawy i Poznania. Również do nowego sanktuarium jeździli ludzie prywatnymi samochodami.

Regularnie, w każdą drugą niedzielę miesiąca, kościół brata Stanisława wypełniał się po brzegi. Początkowo ludziska spotykali się w podziemiach kościoła, tam tez klepali zdrowaśki i dawali pieniądze na wykończenie górnej części. Co jakiś czas, w obecności wszystkich, Stanisław dostawał objawień: wpadał w trans i mechanicznie powtarzał słowa Maryi, a po zakończeniu przedstawienia dokładnie opisywał, w co Matka Boska była ubrana i podawał inne szczegóły.

W końcu dobiegły końca prace wykończeniowe w górnej części świątyni, a to oznaczało przeniesienie modlitw z “dołu” do “góry”. Nowenny, litanie, koronki i różańce przestały wystarczać wyznawcom religii brata Stanisława, którzy przed wyruszeniem w drogę do Chotyńca udawali się na msze święte do kościołów w swoich parafiach. Stanisław K. wyszedł na przeciw oczekiwaniom swoich owieczek i sprowadził (prawdziwego) księdza. Kapłan ów przyjeżdżał odprawiać comiesięczną mszę najświętszą, po czym wracał do siebie, a wierni kontynuowali swoje modły, podczas których Stanisław przechadzał się z figurą Matki Boskiej Chotynieckiej, którą ludzie całowali. Co wierniejsi cmokali także ozdobione stygmatami (!) rączki swojego pasterza.

Portfele otwierały się nie tylko na widok tacy.
W dolnej części kościoła, za niewielkim ołtarzem był niczym w uznanych sanktuariach, korytarzyk, który należało pokonać na kolanach. W połowie tego korytarza, na wysokości głowy klęczącej osoby, znajdowała się mała gablotka ze “świętą” figurą Maryi. Na tej gablotce pielgrzymi kładli monety, a w szparki wciskali banknoty. Przy wyjściu z korytarzyka należało pochylić się i ucałować skrawek dywanu, po którym rzekomo stąpała Maryja.
Oj, biedne stare, schorowane kręgosłupy… Oprócz pocałunków, na dywaniku lądowały również banknoty.

Wokół kościoła…
Plac kościelny był ogrodzony. Wejście stanowiła brama, a z lewej strony teren kościoła od typowego wiejskiego podwórka sąsiada odgradzał mur. Prawa część “barykady” to zwykły płot zbudowany z siatki, w połowie którego znajdowała się furtka prowadząca na teren posesji Stanisława K, a kilka metrów dalej kiosk z dewocjonaliami i… miodem. Brat Stanisław bowiem posiadał własną pasiekę ;) Za kościołem natomiast stał podwójny drewniany sracz, a dalej puste pole i lasy.

Dom pielgrzyma
Gdy skończyły się pomysły na rozbudowę świątyni, przyszedł czas na budowę domu pielgrzyma. Portfele znowu szerzej się otworzyły i w niedługim czasie stanął duży dom, w którym zamieszkał… brat Stanisław z rodziną :) Zapraszał wiernych do środka i pokazywał co jeszcze zostało do zrobienia. Tu właściwie historia się kończy, bo tym domem Stanisław K. najwyraźniej przegiął nawet w oczach naj(łatwo)wierniejszych ;)
Dom pielgrzyma stanął na prawo od kibli (czyli za kościołem i jego dotychczasowym, drewnianym domkiem).

To jednak nie koniec wpisu…

Ściemy brata Stanisława
Andersen przy Stanisławie K. wymięka ;) Nie znam wszystkich rewelacji brata Stanisława, wymienię tylko te, które słyszałem :)

Nie będzie końca świata, tylko będą ogniste kule i kula zbawienia… czyli „trzy dni ciemności”. Takie proroctwa z ust Maryi usłyszał Stanisław K. Koniec świata to bzdura, ponieważ Bóg zamierza ukarać świat ogniem, tak jak kiedyś ukarał wodą (Noe i jego arka). Miało się to wydarzyć wtedy, gdy chotyniecka figura Jezusa w całości pokryje się krwią (przez cały czas tylko dłoń była “nieskalana krwią”). Dokładny termin zależeć miał od wiernych i ich modlitw odmawianych w Chotyńcu.

15 sierpnia o godzinie 10 będzie próba generalna przed “dniami ciemności”. Nastąpi to w niedzielę, 15 sierpnia o godzinie 10 i potrwa do południa. Nic nie stanie się tylko osobom zgromadzonym w Chotyńcu. Brat Stanisław napisał pieśń, której słowa mówiły o dokładnym terminie. Wszyscy to śpiewali i odliczali dni do spełnienia przepowiedni. Z wyliczeń wynikało, że ma być to w roku 1999, ale nic się wtedy nie wydarzyło, więc datę zmieniono na 15 sierpnia 2004. Ostatecznie Maryja, dzięki gorącym prośbom chotynieckich owieczek (i ich pasterza), odwiodła Boga od planu ukarania świata ;)

Niewidzialny autokar. Maryja, za pośrednictwem brata Stanisława, ostrzegła pielgrzymów przed czyhającym na nich na drodze szatanem. Starcie miało być nieuniknione, więc sam Bóg miał na pewnym odcinku drogi uczynić autobus niewidzialnym, aby nasłana przez diabła cysterna wioząca benzynę nie mogła uderzyć w pielgrzymujących.

Specjalne plany dotyczące waszych miast. Niczym mantrę brat Stanisław powtarzał słowa Maryi, która zapewniła go o specjalnych planach, jakie Ona i Bóg mają do miast, z których pielgrzymi jeżdżą do Chotyńca. Dębica przez “pewien czas” była nawet “miastem wybranym”. Tym “pewnym czasem” był okres, kiedy z Dębicy jeździły dwa autokary ;)

“Przed wysłannikami szatana obroniły mnie drzwi!”. Taką historię rozpowszechnił Stanisław, na którego twarzy były widoczne ślady pobicia. Według jego relacji, pewnej nocy do podziemi kościoła wkroczyła grupa mieszkańców wioski. Ludzie ci, zdaniem Stanisława, zostali nasłani przez szatana i próbowali go pobić, ale do akcji wkroczyła Maryja (albo aniołowie – już nie pamiętam) i ruszając drzwiami, odstraszyli napastników.

“Między nami jest szatan!”. Po jednej z mszy świętych, brat Stanisław wygłaszał mowę stojąc tuż obok ambony. Gadał o kasie (bo objawienia już się skończyły – ahh ta wena: raz jest, raz jej nie ma) i w pewnym momencie jedna kobieta zapytała go, dlaczego on mówi o pieniądzach, a nie o Bogu. Na te słowa Stanisław K. zawołał do mikrofonu, że w tej kobiecie jest szatan i należy ją wyprowadzić (co też kilku mężczyzn uczyniło). Co ciekawe, do tamtej chwili brat Stanisław utrzymywał, że pod posadzką znajdują się tysiące poświęconych medalików, które skutecznie odstraszają diabła.

Szatan w sutannie. Księży odprawiających msze w kościele Stanisława K. było kilku. Jeden za drugim rezygnowali: najwidoczniej poznawali się na przekręcie brata Stanisława i nie chcieli uczestniczyć w tej szopce. Chwilowy brak kapłana za każdym razem był tłumaczony tym, że w jego duszy ukrył się szatan i trzeba znaleźć lepszego. W jednego księdza chyba sam Lucyfer musiał wstąpić, bo ksiądz ten ośmielił się zabrać zakrwawioną figurkę do ekspertyzy (której oficjalnych wyników nikt nie usłyszał) ;)

Bóg pokarał innych mieszkańców Chotyńca. Nie pamiętam do czego odnosiła się ta rewelacja, ale brat Stanisław pokazywał niektórym osobom zdjęcie “konkurencyjnego” kościoła (tego wybudowanego przez mieszkańców wsi): zdjęcie przedstawiało kościół pochłonięty przez ogień piekielny! Z opisów osób, które widziały to zdjęcie wynikało, że był to jakiś refleks świetlny ;)

Objawienie na zamówienie. Stanisław K. w swojej ofercie miał także pośrednictwo w kontaktach między pielgrzymem, a Maryją. Wierni mogli przyjechać w dowolnym dniu tygodnia, napisać swoją prośbę na kartce, a Maryja, bez czytania kartek, odpowiadała na te listy. Oczywiście ręką Stanisława.

Sołtysem wsi był diabeł. Na nagrobkowym zdjęciu dawnego sołtysa wyrastają rogi. Nie pomaga zmiana zdjęcia: rogi rosną i basta. Sołtys spoczywa na cmentarzu za cerkwią, ale nie wolno tam chodzić, bo miejscowi mogą napaść (szatan działa). Byłem na cmentarzu, dokładnie przejrzałem wszystkie nagrobki ze zdjęciem i na żadnym rogów nie było ;)

Tyle :)

I ja tam byłem, herbatę z termosu piłem… ;) Co ja tam robiłem? Moja matka jeździła na autokarowe pielgrzymki na Jasną Górę i do innych uznanych sanktuariów. Na jednej z pielgrzymek od koleżanki dowiedziała się o Chotyńcu i zaczęły jeździć. Akurat wtedy miałem zajawkę na poznawanie innych religii i kultur, więc na myśl o możliwości przejścia się do cerkwi nie zastanawiałem się długo ;) Przez cała drogę w autobusie były prowadzone modlitwy (zjeba szło dostać od tych monotonnych koronek i różańców odmawianych przez bite 3 godziny). Cerkiew zobaczyłem, ale tylko z zewnątrz, zapisałem się więc na kolejny wyjazd. Tym razem jednak wziąłem walkmana (discman wtedy był jeszcze zbyt drogim luksusem) ;) Cerkiew znowu była zamknięta, ale zwiedziłem po raz pierwszy cmentarzyk. Później miałem przerwę w jeżdżeniu: do czasu, aż mojej matce zachciało się luksusów i ojciec woził ją tam autem. Obydwoje szli na mszę, a ja odpalałem auto zapasowymi kluczykami i sobie jeździłem po wiosce :) Z czasem i te przejażdżki mi się znudziły, ojciec też wolał w domu zostać. Od kilku lat nie ma już zorganizowanych pielgrzymek do Chotyńca (przynajmniej z Dębicy nikt nie jeździ). Ciekawe z czego Stanisław K. utrzyma teraz ten wielki dom, jaki sobie wybudował ;) Chyba nie ze sprzedaży miodu ;)

O przekrętach Stanisława nie tylko ja napisałem ;) Oto kilka linków:
Tygodnik “Przegląd” – Uzdrowiciel z Chotyńca
Wiara.pl – Chotyniec, Okonin, Wykrot: Poszukiwacze naiwnych
Ks. dr Michał Kaszowski – O tym, jak rozeznawać objawienia

Subskrybcja
Powiadom o
guest

61 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
lemon

takich oszustów jest cała masa w tym bioenergoterapeuci. Wspólnym celem są portfele każego kto w nich uwierzy. Taki kraj, w którym każdy orze jak może.

Ryba

“Jestem już na schodach, gdy otwierają się drzwi i staje w nich mężczyzna po pięćdziesiątce, chudy, zniszczony, źle ubrany.
– Czego pani chce?! – krzyczy.
Nie podaję kartki, odpowiadam: – Chcę powiedzieć, że Agnieszka, ta dziewczynka spod Dębicy, którą pan leczył, żyje.
– Bo Matka Boska tak chciała. A teraz won, bo psy spuszczę!”

n/c

szuman

@lemon, co do bioenergoterapeutów, to nie do końca się zgodzę. Osobiście znam jednego, który potrafi leczyć dłońmi. Tyle tylko, że on się w żadne masowe leczenie nie bawi i nie robi na tym pieniędzy :)

znawca

Ogółem ciekawy wpis, tylko mam dwie uwagi:
1)po co ta pierwsza część akapitu “Miejsce akcji”? IMHO do niczego nie jest potrzebna.
2)jakie plany miała Matka Boska do miast, z których pielgrzymowano?

szuman

@Znawca, jeśli chodzi Ci o opis drogi dojazdowej, to może się przydać komuś, kto zechce na własne oczy zobaczyć Chotyniec ;) A co do planów, to nigdy nie było wiadomo, na czym miałyby one polegać: po prostu były to “specjalne plany Maryi”… i kropka :)

Lenka

to już jest przesada żeby tak naciągać naiwnych ludzi! Oby fiskus razem z komornikem siedli na nim :D

szuman

Magda, z fiskusem to już miał jakieś przygody, poczytaj te strony, które podlinkowałem na końcu wpisu ;) Na pierwszej z nich chyba jest o fiskusie, kurii, caritasie i całej otoczce + kilka ciekawostek ;)

ALEX

Byłem tam, widziałem na własne oczy to wszystko co Szuman napisał, z wyjątkiem cmentarza… :x

Miałem też ciekawą akcje z bratem Stanisławem… Otóż byłem wtedy jeszcze małym chłopcem, kiedy to pojechałem z mamą na pielgrzymke autokarową do Chotyńca… pod pretekstem załatwienia potrzeb fizjologicznych wyszedłem z kościoła i zacząłem się bawić z psem Stanisława K. (był to młody owczarek niemiecki) po chwili zobaczył to sam Stanisław i z ryjem na mnie, używając wulgaryzmów kazał mi przestać sie bawić z tym pieskiem… SKURWYSYN!

szuman

haha to się nazywa bliskie spotkanie z wysłannikiem bożym :D Alex, żałuję, że wtedy się nie znaliśmy :) Mogłoby być ciekawie, gdyby wszyscy poszli na mszę ;) Z tego co pamiętam, to Stanisław miał dwa owczarki niemieckie i to chyba była suka z młodym (ale nie jestem pewien) ;)

Lenka

przeczytałam ale nic tam nie pisze co teraz się tam dzieje :/ Reklam miodu z Chotyńca też nigdzie nie spotkałam :D

ALEX powiedziałeś o tym swojej mamie?

szuman

Lenka, jeśli chodzi o miód, to za free moge go polecić :) był on naprawdę jedynym jasnym (i smacznym) punktem w tej całej historii ;)

Weekend Warrior

No nie, Niewidzialny Autokar i “Między nami jest szatan!” zmiatają z nóg i piorą mózg lepiej niż jakakolwiek sekta ^^

szuman

@Weekend Warrior, a żebyś wiedział, że niektórzy, przede wszystkim osoby postronne, nazywali to sektą ;) Był tez taki incydent, że miejscowi zablokowali drogę i nie chcieli wpuścić autokaru z Katowic, wtedy jakaś baba krzesłem zarobiła, w autobusie pocięto opony, policja była i ogólnie afera ;)

Messa

jak długo ludzie będą tacy naiwni, tak długo będą pojawiać się tacy oszuści. Czyli chyba zawsze bo na naiwność jeszcze nikt lekarstwa nie znalazł.

jeden z wielu

Wiara czyni cuda i na tych cudach niezle sie zarabia.
W kazdej religii zdarzaja sie cuda i fanatyzm. Polska najbardziej nadaje sie do tych celow.
Do autora: Czy ten “braciszek’ to Polak,watpliwe aby Polak na cos takiego wpadl aby zarabiac na “matce boskiej zydowskiej” ?

szuman

@jeden z wielu, “braciszek” raczej jest Polakiem, ale trzeba by sprawdzić jego drzewo genalogiczne ;) Mieszka na terenach przygranicznych, a tam jest spora mieszanka Polaków i Ukraińców. Zdaje się, że na ten pomysł wpadł wspólnie z innym “wybrańcem bożym”, “bratem Kazimierzem”, o którym Wiara.pl napisała w podlinkowanym artykule. Na początku działali wspólnie, ale było to zanim dowiedziałem się o Chotyńcu. Tamten gość przeniósł się do innej miejscowości i ma tam identyczne obijawienia, co “brat Stanisław” ;)

Arek

@Jeden z wielu: jeśli czytałeś “Potęgę podświadomości” to zapewne wiesz, że cuda takie jak uzdrowienia, są zasługą tylko i wyłącznie ludzkiej wiary i autosugestii. Dlatego nawet w fałszywych sanktuariach dochodzi do cudownych uzdrowień i dzięki temu oszuści maja argument.

: o pielgrzymki nigdy bym Cię nie podejrzewał :P

frykas

Może lepiej napiszcie jak o tym, jak Boruc wykop.ał z bramki Głup_Tuska i nie przyjął jego mdłych hasełek.

szuman

@Arek, z niejednego pieca się chleb jadło, i nie jeden raz się było piechtolotem na Jasnej Górze ;)

@frykas, Boruc Postąpił bardzo rozsądnie tym, że nie chciał się mieszać w przepychanki międzypartyjne. Trwa kampania i każde spotkanie znanych i lubianych z politykami w tym czasie jest odbierane w jeden sposób. Nie uważam, aby Boruc go wykopywał, bo przeciez wstępnie zgodził się na spotkanie ;)

dRozdzoOfka

“Niewidzialny autokar”

BUAHAHAHAHAHAHA leze kwicze sikam i konam xD

manuchao

dlugie i nie chcialo mi sie czytac ale po przeczytaniu komentarzy stwierdzilem ze jednak przeczytam :p fajna wspominka i opis przekreta hehe chetnie bym mu nakopal do dupy za kazda zlotowke od emerytow i za kazde chrupniecie w ich kregoslupie :[ i nawet ruszajace sie drzwi by mu nie pomogly :p sukinkot :[

szuman

@manuchao, Ty tak nie kozacz, bo chociaż drzwi mu nie pomogą, to zawsze może poszczuć Cię pszczołami ;)

Riviel_of_Asinoy

‘Księży odprawiających msze w kościele Stanisława K. było kilku. Jeden za drugim rezygnowali: najwidoczniej poznawali się na przekręcie brata Stanisława i nie chcieli uczestniczyć w tej szopce.’ Jaasne… wk…wiało ich, że sami na podobny koncept nie wpadli. hue hue hue

szuman

@Riviel_of_Asinoy, wiesz, podałem oficjalną wersję ;) Bo kto przy zdrowym rozsądku będzie wspierał konkurencję? Tym bardziej, że konkurencja zyskami dzielić się nie chce ;) (patrz artykuł w Przeglądzie)

Arek

Ano czytałem na Twoim blogu jakieś wspomnienia z pielgrzymki. Właściwie to dobrze poznawać różne aspekty życia i w ten sposób zdobywać wiedzę i doświadczenie. Kiedyś się to pewnie przyda np. łatwo rozeznasz się gdy pojawi się nowy oszust :) Ja jednak jestem jakiś antyklerowy i nawet mszy św. znieśc nie mogę. Chodzę z kobietą do kościoła to nie gadam do niej tylko wtedy gdy jest kazanie bo czasem fajne rzeczy mówią heeh

szuman

Arek, przyznam się, że kiedyś też z laską chodziłem na niedzielne msze, ale staliśmy na zewnątrz i prawie caly czas gadaliśmy. Nie wiem po co traciliśmy tą godzinę, przeciez lepiej byłoby pójść na jakies lody czy piwo ;) ale jakoś tak dla zasady. Kiedyś pewnie będę miał własne dzieciaki, to znowu będzie trzeba pomykać do kościoła heh ;)

Lenka

Marcin ale ja miodu nie lubię więc nie skorzystam ;D

A jeszcze do tematu: były tam może jakieś uzdrowienia? :>

szuman

@Magda, tak, wiem o dwóch:
1) jakaś dziewczyna (nie wiem, na co była chora)
2) mój ojciec, miał chory kręgosłup, a teraz jest zupełnie zdrowy :) Tyle tylko, że on sam nie wierzy w to, że to zasługa Chotyńca ;)

Kafel

takie szachrajstwo powinno być ścigane z urzędu!

ultraniebieski

moim zdaniem takich oszustow bedzie wielu przez dlugie lata dopoki moherowa krew nie wyginie. A jak juz sie to stanie to kosciol straci wplywy i partie pokroju kaczynskich nie beda mialy juz takiej tuby propagandowej jak radio rydzyka.

Jelonek

normalnie az ciezko w to uwierzyc :D jacy ludzie potrafia byc naiwni :X

hand

“Ciekawe z czego Stanisław K. utrzyma teraz ten wielki dom, jaki sobie wybudował ;)”
hehe dobre pytanie :) moze ma oszczednosci ;)

Arek

: “na lody” – nie pytam jakie :P Co do dzieci to ja swoich do kościoła pchał nie będę. Jak będą chciały to pójdą (albo żonka je wygoni) ale mi to wisi i powiewa.

Riviel_of_Asinoy

@Kafel gdyby głupota była ścigana z urzędu to by się niewiele ludzi w Polsce na wolności ostało.

szuman

@hand, no naprawdę mnie to ciekawi :) Gdyby zainwestował trochę kasy w ule, to może jakoś by sobie poradził, ale tak to czarno widzę jak utrzymuje te wszystkie samochody i dom jak pół kościoła ;)

@Arek, a nie myślałeś o tym, żeby dziecku od początku tłumaczyć jak z tym Bogim jest? Wiesz: “dziecko drogie, w naszym kraju jest taka i taka wiara, wierzymy w takiego i takiego Boga” itd. Bóg żyje dotąd, dopóki ludzie w niego wierzą i nie zaprzeczysz, że dni Boga wydają się być policzone? ;)

@Riviel_of_Asinoy, moherowy beret powinien być traktowany na równi ze swastyką ;)

Arek

“Bóg żyje dotąd, dopóki ludzie w niego wierzą” no nie zaprzeczę. Podoba mi się to zdanie. Ale nie wiem czy to taki dobry pomysł z tym wpajaniem dziecku ateistycznych teorii. Potem może mieć nieciekawie na lekcjach religii no i I komunia nie będzie tak samkować ;) a po sobie pamiętam że był to jeden z nawspanialszych dni w moim życiu.

szuman

@Arek, masz rację, nie pomyślałem o komunii i innych atrakcyjnych, z punktu widzenia dziecka, wydarzeniach ;) Chyba zrobię tak: że swój punkt widzenia na temat wiary przedstawię dziecku dopiero wtedy, gdy o to zapyta (podobnie jak z pytaniem: skąd się biorą dzieci) ;) ehh, ciężko się wypowiadać na takie tematy, kiedy nie jest się ojcem ;)

Arek

co do pytania “skąd się dzieci biora” to ja będę trzymał się wersji z kapustą, bo bociany już trochę oklepane są :D

Riviel_of_Asinoy

Widzicie cały problem religii monoteizmu jahwistycznego jest taki, że narzuca punkt widzenia. Jest dogmat koniec i kropka. Co więej tępi się własne dociekania, a jeszcze gorzej jest jak ktoś czegoś ‘doświadczy’ wtedy jest heretykiem. Ja bym dzieciaka zachęcał do własnych poszukiwań… nawet jeśli zakwestionowałyby dogmat.

szuman

@Riviel_of_Asinoy, myślę, że specjalnie zachęcać nie trzeba, bo jeśli dzieciakowi nie będą wystarczały “fakty” wpajane na katechezach, to sam zacznie poszukiwania prawdy (tak było w moim przypadku). Paradoksalnie, pochodzę z dość regligijnej rodziny i być może ten “nadmiar” Boga skłonił mnie do poszukiwania odpowiedzi, jak to jest ;)

wojewoda

trzy dni ciemności zostały prawdopodobnie zczerpnięte z proroctw Edgar’a Caysey’a. Wielu oszustów bierze garściami ze znanych przepowiedni dowolnie je interpretując, by ostatecznie nimi się podpierać. Klasyk. Szkoda tylko tych naiwniaków.

szuman

@Wojewoda, krótko mówiąc objawienia może mieć każdy, tak jak każdy może być prorokiem ;)

Zakopiec

Naiwnych nie brakuje.Jako że w naszym kraju duży odsetek ludzi to ludzie starsi, oszuści mająduże pole do poPISu

nawiedzony_mocher

@”Bóg żyje dotąd, dopóki ludzie w niego wierzą” to zdanie powinno brzmieć trochę innaczej: “Bóstwo żyje tak długo, jak długo żyje ostatni z jego wyznawców” “…, myślę, że specjalnie zachęcać nie trzeba, bo jeśli dzieciakowi nie będą wystarczały “fakty” wpajane na katechezach, to sam zacznie poszukiwania prawdy (tak było w moim przypadku)” nie mogę się z powyższym zdaniem do końca zgodzić….na lekcjach religii są podawane odpowiednio spreparowane fakty (np: jak tego nie zaakceptujesz to zmartwisz mamusię…i inna tego typu ściema), dlatego komunia jest w tak młodym wieku, żeby podatny umysł ośmiolatka odpowiednio zaprogramować, blokując w nim chęć zadawania bardziej szczegółowych… Czytaj więcej »

szuman

@nawiedzony_mocher, dzięki za poprawienie :) Widzisz, te wszystkie sakramenty za małolata (komunia, później bierzmowanie) wyglądają, jak strategia “jeśli Jaś się nie nauczy, to Jan nie będzie umiał” – wybacz, jeśli znowu przekręciłem, ale nie mam głowy do porzekadeł ;)

Ed

co wy chcecie od brata Stanisława :D miał facet pomysł na biznes i go wcielił wżycie hehe pozdro dla normalnych :)

szuman

@Ed, szkoda tylko, że kosztem emerytur i rent innych ludzi.

xena

otóż to :) dopóki żyją niwni ludzie gotowi w takie bajki wierzyć, dopóty znajdą się tacy bajkopisarze :)

Alice

hej, przypadkiem tu trafiłam i widzę, że trafiłam dobrze :) Moja ciotka jeździła do Chotyńca i po jej przykładzie, potwierdzam, że to było pranie mózgu w imię boga.
Moja ciotka (wstyd się przyznać, bo to rodzina) dowiedziała się, że telewizor i telewizja, to narzędzie w ręku szatana, w Chotyńcu nazwana “skrzynką szatana”. Wyobraźcie sobie, że po takich naukach moja ciotka zniszczyła i wyrzuciła telewizor na śmietnik i od tej pory słucha jedynie radia. Masakra co tgen Stasiu z mózgu starszym ludziom robi :|
pozdrawiam i pilnujcie, aby nikt z waszej rodziny nie padł ofiarą takiej manipulacji

szuman

@Alice, nie przesadzaj ze wstydem: rodziny się nie wybiera, a poza tym jaki masz wpływ na to, co ciotka Twoja robi.