Rydzyków jest wielu

Chotyniec
miejsce cudów ;)

Tadeusz Rydzyk nie jest jedynym posiadaczem dochodowego patentu na manipulowanie naiwnymi emerytkami i ich portfelami. Po tym świecie stąpa też inny spryciarz, z którego przekrętem zetknąłem się osobiście ;) On, co prawda, liczbą zer na koncie bankowym nie zaimponuje Rydzykowi, ale za to fantazją deklasuje Ojca Dyrektora :)
Bohaterem tego wpisu jest pewien Stanisław K., mieszkaniec niewielkiej podkarpackiej wioski Chotyniec. Wieś liczy 340 mieszkańców i położona jest w gminie Radymno w powiecie jarosławskim. Fenomenalna miejscowość: tak niewielka, a posiada aż trzy świątynie: cerkiew grekokatolicką i dwa kościoły rzymskokatolickie. Miejsce akcji
Trafić tam łatwo: jadąc od strony Rzeszowa, w Radymnie trzeba skręcić w lewo na drogę prowadzącą do przejścia granicznego w Korczowej. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów tą drogą należy wypatrywać skrzyżowania (po prawej stronie, charakterystyczne, stoi tam jakiś komunistyczny pomnik). Na tej krzyżówce trzeba skręcić w prawo, by trafić na drogę prowadzącą prosto do Chotyńca.

Na miejscu, po lewej stronie głównej drogi znajduje się sklep, a kawałek dalej biały kościółek. Budynki dzieli droga prowadząca do cerkwi znajdującej się jakieś 40-50 metrów dalej, nie niewielkiej górce. Z kolei na prawo od sklepu jest inna droga (prowadząca do PGR-owskich bloków), a przy niej, 60-70 metrów dalej, druga z rzymskokatolickich świątyń. Należy ona do “brata Stanisława”, bo tak Stanisław K. kazał do siebie mówić.

Budujmy kościoły tuż obok stodoły
To remix tekstu “budujemy mosty dla pana starosty” ;) Pierwsza we wsi była cerkiew. Piękny, drewniany budynek sakralny z 1617 roku, wybudowany na niewielkim wzniesieniu. Po lewej stronie cerkwi stoi dzwonnica, a za cerkwią jest cmentarz, na którym spoczywają zarówno grekokatolicy, jak i wyznawcy religii rzymskokatolickiej.

Cerkiew w Chotyńcu
na zdjęciu lewa ściana cerkwi. Zdjęcie pochodzi z Wikipedii, tam też więcej informacji o cerkwi (kliknij na fotkę)

Kolejną świątynię zaczął budować Stanisław K., jak sam twierdzi, na polecenie Matki Bożej. Na początku “objawień”, (łatwo)wierni modlili się u niego w domu. Było ciasno i duszno, ale Maryja tak bardzo prosiła go o kościółek, że nie miał wyjścia. Budowę rozpoczął, lecz zanim ją skończył, we wsi powstała trzecia świątynia. Była ona odpowiedzią mieszkańców Chotyńca na sakralne zapędy Stanisława, bowiem nikt z mieszkańców nie chciał modlić się i przyjmować sakramentów w kościele swojego sąsiada.

Kościół w Chotyńcu
na zdjęciu kościółek wybudowany przez Stanisława K. Niestety lepszego zdjęcia nie posiadam, a to zrobiłem lipnym aparatem z lipną kliszą w lipną pogodę ;)

Chotynieckie cuda
Tam to naprawdę cuda się działy, ale bynajmniej nie za sprawą Maryi ;) Cudotwórcą był nie kto inny, jak sam brat Stanisław, który w pierwszej kolejności ukończył dolną część kościoła – bo taniej. Kościół mógł pomieścić więcej osób, więc kampania promocyjna przybrała na sile. W najlepszym (dla Stanisława) okresie, do jego parafii regularnie przyjeżdżały autokarowe pielgrzymki z Katowic, Radomia, Łańcuta, Leżajska, Dębicy, a sporadycznie także z Krakowa, Warszawy i Poznania. Również do nowego sanktuarium jeździli ludzie prywatnymi samochodami.

Regularnie, w każdą drugą niedzielę miesiąca, kościół brata Stanisława wypełniał się po brzegi. Początkowo ludziska spotykali się w podziemiach kościoła, tam tez klepali zdrowaśki i dawali pieniądze na wykończenie górnej części. Co jakiś czas, w obecności wszystkich, Stanisław dostawał objawień: wpadał w trans i mechanicznie powtarzał słowa Maryi, a po zakończeniu przedstawienia dokładnie opisywał, w co Matka Boska była ubrana i podawał inne szczegóły.

W końcu dobiegły końca prace wykończeniowe w górnej części świątyni, a to oznaczało przeniesienie modlitw z “dołu” do “góry”. Nowenny, litanie, koronki i różańce przestały wystarczać wyznawcom religii brata Stanisława, którzy przed wyruszeniem w drogę do Chotyńca udawali się na msze święte do kościołów w swoich parafiach. Stanisław K. wyszedł na przeciw oczekiwaniom swoich owieczek i sprowadził (prawdziwego) księdza. Kapłan ów przyjeżdżał odprawiać comiesięczną mszę najświętszą, po czym wracał do siebie, a wierni kontynuowali swoje modły, podczas których Stanisław przechadzał się z figurą Matki Boskiej Chotynieckiej, którą ludzie całowali. Co wierniejsi cmokali także ozdobione stygmatami (!) rączki swojego pasterza.

Portfele otwierały się nie tylko na widok tacy.
W dolnej części kościoła, za niewielkim ołtarzem był niczym w uznanych sanktuariach, korytarzyk, który należało pokonać na kolanach. W połowie tego korytarza, na wysokości głowy klęczącej osoby, znajdowała się mała gablotka ze “świętą” figurą Maryi. Na tej gablotce pielgrzymi kładli monety, a w szparki wciskali banknoty. Przy wyjściu z korytarzyka należało pochylić się i ucałować skrawek dywanu, po którym rzekomo stąpała Maryja.
Oj, biedne stare, schorowane kręgosłupy… Oprócz pocałunków, na dywaniku lądowały również banknoty.

Wokół kościoła…
Plac kościelny był ogrodzony. Wejście stanowiła brama, a z lewej strony teren kościoła od typowego wiejskiego podwórka sąsiada odgradzał mur. Prawa część “barykady” to zwykły płot zbudowany z siatki, w połowie którego znajdowała się furtka prowadząca na teren posesji Stanisława K, a kilka metrów dalej kiosk z dewocjonaliami i… miodem. Brat Stanisław bowiem posiadał własną pasiekę ;) Za kościołem natomiast stał podwójny drewniany sracz, a dalej puste pole i lasy.

Dom pielgrzyma
Gdy skończyły się pomysły na rozbudowę świątyni, przyszedł czas na budowę domu pielgrzyma. Portfele znowu szerzej się otworzyły i w niedługim czasie stanął duży dom, w którym zamieszkał… brat Stanisław z rodziną :) Zapraszał wiernych do środka i pokazywał co jeszcze zostało do zrobienia. Tu właściwie historia się kończy, bo tym domem Stanisław K. najwyraźniej przegiął nawet w oczach naj(łatwo)wierniejszych ;)
Dom pielgrzyma stanął na prawo od kibli (czyli za kościołem i jego dotychczasowym, drewnianym domkiem).

To jednak nie koniec wpisu…

Ściemy brata Stanisława
Andersen przy Stanisławie K. wymięka ;) Nie znam wszystkich rewelacji brata Stanisława, wymienię tylko te, które słyszałem :)

Nie będzie końca świata, tylko będą ogniste kule i kula zbawienia… czyli „trzy dni ciemności”. Takie proroctwa z ust Maryi usłyszał Stanisław K. Koniec świata to bzdura, ponieważ Bóg zamierza ukarać świat ogniem, tak jak kiedyś ukarał wodą (Noe i jego arka). Miało się to wydarzyć wtedy, gdy chotyniecka figura Jezusa w całości pokryje się krwią (przez cały czas tylko dłoń była “nieskalana krwią”). Dokładny termin zależeć miał od wiernych i ich modlitw odmawianych w Chotyńcu.

15 sierpnia o godzinie 10 będzie próba generalna przed “dniami ciemności”. Nastąpi to w niedzielę, 15 sierpnia o godzinie 10 i potrwa do południa. Nic nie stanie się tylko osobom zgromadzonym w Chotyńcu. Brat Stanisław napisał pieśń, której słowa mówiły o dokładnym terminie. Wszyscy to śpiewali i odliczali dni do spełnienia przepowiedni. Z wyliczeń wynikało, że ma być to w roku 1999, ale nic się wtedy nie wydarzyło, więc datę zmieniono na 15 sierpnia 2004. Ostatecznie Maryja, dzięki gorącym prośbom chotynieckich owieczek (i ich pasterza), odwiodła Boga od planu ukarania świata ;)

Niewidzialny autokar. Maryja, za pośrednictwem brata Stanisława, ostrzegła pielgrzymów przed czyhającym na nich na drodze szatanem. Starcie miało być nieuniknione, więc sam Bóg miał na pewnym odcinku drogi uczynić autobus niewidzialnym, aby nasłana przez diabła cysterna wioząca benzynę nie mogła uderzyć w pielgrzymujących.

Specjalne plany dotyczące waszych miast. Niczym mantrę brat Stanisław powtarzał słowa Maryi, która zapewniła go o specjalnych planach, jakie Ona i Bóg mają do miast, z których pielgrzymi jeżdżą do Chotyńca. Dębica przez “pewien czas” była nawet “miastem wybranym”. Tym “pewnym czasem” był okres, kiedy z Dębicy jeździły dwa autokary ;)

“Przed wysłannikami szatana obroniły mnie drzwi!”. Taką historię rozpowszechnił Stanisław, na którego twarzy były widoczne ślady pobicia. Według jego relacji, pewnej nocy do podziemi kościoła wkroczyła grupa mieszkańców wioski. Ludzie ci, zdaniem Stanisława, zostali nasłani przez szatana i próbowali go pobić, ale do akcji wkroczyła Maryja (albo aniołowie – już nie pamiętam) i ruszając drzwiami, odstraszyli napastników.

“Między nami jest szatan!”. Po jednej z mszy świętych, brat Stanisław wygłaszał mowę stojąc tuż obok ambony. Gadał o kasie (bo objawienia już się skończyły – ahh ta wena: raz jest, raz jej nie ma) i w pewnym momencie jedna kobieta zapytała go, dlaczego on mówi o pieniądzach, a nie o Bogu. Na te słowa Stanisław K. zawołał do mikrofonu, że w tej kobiecie jest szatan i należy ją wyprowadzić (co też kilku mężczyzn uczyniło). Co ciekawe, do tamtej chwili brat Stanisław utrzymywał, że pod posadzką znajdują się tysiące poświęconych medalików, które skutecznie odstraszają diabła.

Szatan w sutannie. Księży odprawiających msze w kościele Stanisława K. było kilku. Jeden za drugim rezygnowali: najwidoczniej poznawali się na przekręcie brata Stanisława i nie chcieli uczestniczyć w tej szopce. Chwilowy brak kapłana za każdym razem był tłumaczony tym, że w jego duszy ukrył się szatan i trzeba znaleźć lepszego. W jednego księdza chyba sam Lucyfer musiał wstąpić, bo ksiądz ten ośmielił się zabrać zakrwawioną figurkę do ekspertyzy (której oficjalnych wyników nikt nie usłyszał) ;)

Bóg pokarał innych mieszkańców Chotyńca. Nie pamiętam do czego odnosiła się ta rewelacja, ale brat Stanisław pokazywał niektórym osobom zdjęcie “konkurencyjnego” kościoła (tego wybudowanego przez mieszkańców wsi): zdjęcie przedstawiało kościół pochłonięty przez ogień piekielny! Z opisów osób, które widziały to zdjęcie wynikało, że był to jakiś refleks świetlny ;)

Objawienie na zamówienie. Stanisław K. w swojej ofercie miał także pośrednictwo w kontaktach między pielgrzymem, a Maryją. Wierni mogli przyjechać w dowolnym dniu tygodnia, napisać swoją prośbę na kartce, a Maryja, bez czytania kartek, odpowiadała na te listy. Oczywiście ręką Stanisława.

Sołtysem wsi był diabeł. Na nagrobkowym zdjęciu dawnego sołtysa wyrastają rogi. Nie pomaga zmiana zdjęcia: rogi rosną i basta. Sołtys spoczywa na cmentarzu za cerkwią, ale nie wolno tam chodzić, bo miejscowi mogą napaść (szatan działa). Byłem na cmentarzu, dokładnie przejrzałem wszystkie nagrobki ze zdjęciem i na żadnym rogów nie było ;)

Tyle :)

I ja tam byłem, herbatę z termosu piłem… ;) Co ja tam robiłem? Moja matka jeździła na autokarowe pielgrzymki na Jasną Górę i do innych uznanych sanktuariów. Na jednej z pielgrzymek od koleżanki dowiedziała się o Chotyńcu i zaczęły jeździć. Akurat wtedy miałem zajawkę na poznawanie innych religii i kultur, więc na myśl o możliwości przejścia się do cerkwi nie zastanawiałem się długo ;) Przez cała drogę w autobusie były prowadzone modlitwy (zjeba szło dostać od tych monotonnych koronek i różańców odmawianych przez bite 3 godziny). Cerkiew zobaczyłem, ale tylko z zewnątrz, zapisałem się więc na kolejny wyjazd. Tym razem jednak wziąłem walkmana (discman wtedy był jeszcze zbyt drogim luksusem) ;) Cerkiew znowu była zamknięta, ale zwiedziłem po raz pierwszy cmentarzyk. Później miałem przerwę w jeżdżeniu: do czasu, aż mojej matce zachciało się luksusów i ojciec woził ją tam autem. Obydwoje szli na mszę, a ja odpalałem auto zapasowymi kluczykami i sobie jeździłem po wiosce :) Z czasem i te przejażdżki mi się znudziły, ojciec też wolał w domu zostać. Od kilku lat nie ma już zorganizowanych pielgrzymek do Chotyńca (przynajmniej z Dębicy nikt nie jeździ). Ciekawe z czego Stanisław K. utrzyma teraz ten wielki dom, jaki sobie wybudował ;) Chyba nie ze sprzedaży miodu ;)

O przekrętach Stanisława nie tylko ja napisałem ;) Oto kilka linków:
Tygodnik “Przegląd” – Uzdrowiciel z Chotyńca
Wiara.pl – Chotyniec, Okonin, Wykrot: Poszukiwacze naiwnych
Ks. dr Michał Kaszowski – O tym, jak rozeznawać objawienia

Subskrybcja
Powiadom o
guest

61 komentarzy
Wbudowane komentarze zwrotne
Pokaż wszystkie komentarze
kama

i dziwicie sie, ze PiS ma takie duze poparcie na podkarpaciu jak tam (nie ujmujac nikomu) taki ciemnogrod ;] skoro ludzie tam wierza w takich oszustow i szarlatanow, to nie dziwi wiara w pisowskie populistyczne hasla.

Kojoti

takie rzeczy to w naszym kraju norma bo tu ludzie boga i maryje widza nawet w trawie!! niech wiec placa cwaniakom jak sa glupi i wierza w rydzykow i innych oszustow!!

Kacper

Kojoti wes ty sie czlowieku lecz! ;/ A jakby to twoja babcia dala sie oszukac takiemu pseudo-wybrancowi bozemu to powiedzialbys o niej ze jest glupia??? zastanow sie troche zanim cos napiszesz

Riviel_of_Asinoy

Cóż… to czy ktoś jest głupi wg kogoś wzcale nie jest umniejszone rodzinnymi wartościami. Zatem można spokojnie twierdzić, że babcia jest głupia. Moja na ten przykład daje na msze za mnie i marnuje na to kasę. To wg mnie jest totalna głupota. ( nie wspominając, że wg pewnych systemów religijnych akt czarnej magii:D) Co nie zmienia faktu, że babcię kocham z całym jej ograniczonym światopoglądem:D

marii

jaka burza wokół tego Chotyńca się rozpętała:)
a ja zawsze myślałam że to taka mała dziura zapomniana przez Boga i ludzi na końcu świata:) właśnie tam się urodziłam i mieszkałam połowę życia.Opowieści słyszałam wiele ale niestety w kościele Stanisława nigdy( podobnie jak mój głęboko wierzący w Boga,z światopoglądem zupełnie nie ograniczonym staruszek Tata lat 90-dziś już nie żyjący ) nie byłam więc raczej się nie wypowiem. Natomiast bardzo często bywałam w cerkwi więc polecam tym którzy szukają Boga.Tam wydaje się być trochę bliżej
a ludzie…niektórym z nich łatwiej jest uwierzyć w cokolwiek niż nie wierzyć w nic
pozdrawiam

NieWiemJakSiePodpisac

Przeczytałam tylko jeden wpis (jak będę miała czas, to może sięgnę po więcej). Tę stronę poleciła mi koleżanka ze słowami: “ej, pośle ci coś do poczytania:D (…)dał świetny artykuł (…) ale wiem że ty faceta docenisz:D” na co odpisałam: “to się okaże…” bo nie mam w zwyczaju doceniania ludzi. Chyba że naprawdę zasługują. Nie wiem, co o tym sądzić, bo trudno cokolwiek stwierdzić po przeczytaniu zaledwie jednego artukułu. Dlatego mogę się odnieść tylko do tego tematu. Ogólnie jeśli chodzi o styl, to podobała mi się kompozycja artykułu, podział na wyraźne części itd… Co dalej…? Nawet nieźle jeśli chodzi o treść,… Czytaj więcej »

Senior

niestety prawdą jest, że chodza po tym świecie tacy oszuści i wykorzystują naiwność innych. Ja naiwni chcą dawać kasę to niech dają tylko wpienia to, że nikt tych pieniędzy nie rozlicza.

Chomik

Takie rzeczy są możliwe chyba tylko w Polsce.

Irena Bluj

Miałam wielkie szczęście wielokrotnie uczestniczyć we Mszy Św.w Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy , również w modlitwach błagalnych i dziękczynnych.Uważam
że jest to Świątynia w której doświadcza się obecności Bożej.Z wielką radością przywitałam Brata Stanisława Kaczmar,wybrańca Bożego,którego otacza piękna aura,siła i moc duchowa.

emili

Mile widziani są tam tylko ci z których mają zyski a ci co już nic nie mają nie są tam mile widziani

oli

.A jak nie macie już nic to nie macie tam po co jechać bo takich tam nie potrzebują.Ktoś musi łożyć na syna tego pana jego wnuki i jego wredną synową która też jeszcze nigdy się pracą nie zhańbiła a chcą żyć jak wielcy państwo.